http://dzieciom.pl/wp-content/uploads/2015/07/FDZzP_logo.jpg

Korona Gór Polski

mail Korona Gór Polski ( 04.08.2013 r. - 30.03.2014 r. )- tekst całość bez galerii zdjęć.

Pomysł na zdobycie Korony Gór Polski narodził się przypadkowo . Pewnego dnia usłyszałem o tym od mojego kolegi, a ponieważ od kilku lat włóczyliśmy się po górach - stwierdziłem, że będzie to wspaniała przygoda i jednocześnie motywacja do zdobywania kolejnych szczytów dla nas, a przede wszystkim dla Łukasza.

Łukasz już przy pierwszym objaśnieniu zasad zdobywania koronnych szczytów pojął o co w tym wszystkim chodzi i szybko zaczął odznaczać szczyty na których już był.

Ja niestety na początku też popełniłem błąd i bez zapisania nas do klubu zacząłem wraz z rodziną zdobywać kolejne koronne szczyty ( Kowadło, Jagodna, Wielka Sowa ).

Jak się później okazało - wszystkie dotychczas zdobyte góry trzeba było powtórzyć jeszcze raz po zapisaniu się i otrzymaniu książeczek Klubu Zdobywców Korony Gór Polski.

Łukasz na szczęście zaakceptował tą zmianę planów i 4 sierpnia 2013 roku rozpoczęliśmy prawdziwą przygodę ...

1) Szczeliniec Wielki (919 m.n.p.m.) - Góry Stołowe (04.08.2013 r.) - pierwszy szczyt zdobyty w niedzielę tuż przed wyprawą do Rabki Zdroju i Zakopanego. Tego dnia właściwie mieliśmy wychodzić na Orlicę, ale przepędził nas z niej deszcz. Zjeżdżając z Zieleńca zobaczyliśmy jednak jaśniejsze niebo nad Górami Stołowymi i ruszyliśmy ku nim. Jak się później okazało był to strzał w dziesiątkę, ponieważ chmury się rozeszły i pierwszy szczyt zakończyliśmy zdobywać przy wyśmienitej aurze.

2) Lubomir (904 m.n.p.m.) - Beskid Makowski (07.08.2013 r.) - Ten szczyt rozpoczyna nasze dwutygodniowe wojaże po Beskidach, Pieninach, Gorcach i Tatrach. Dzień wcześniej kwaterujemy się w obskurnym hotelu w Rabce Zdroju (nie było jednak wyboru, gdyż miejsca szukaliśmy w ostatnim momencie). Wcześnie rano wyjazd do miejscowości Węglówka. W trasę wychodzimy drogą prowadzącą do Obserwatorium Astronomicznego na szczycie góry. Jest upalnie, ale na szczęście odsłonięty teren przechodzimy wczesnym rankiem, a potem zbawienny cień lasu. Rozczarowanie dnia - zamknięte Obserwatorium Astronomiczne. Nagroda dnia - piękny widok na panoramę Wiśniowej z punktu niedaleko Lubomira. Koszmar dnia - końcowe podejście rozpalonym asfaltem do naszego auta.

3) Mogielica (1170 m.n.p.m.) - Beskid Wyspowy (08.08.2013 r.) - Prognoza pogody tego dnia przewidywała upał dochodzący do 40 stopni. Wyjeżdżamy tuż po godzinie 6.00 na Przełęcz Generała Rydza-Śmigłego tuż za miejscowością Jurków. W lesie odnajdujemy przyjemną temperaturę, ale za to roje nieznośnych much, które opuszczają nas dopiero pod szczytem. Tam też dociera do nas orzeźwiająca bryza chłodnego wiatru. Na wieży widokowej około godz. 9.00 jemy śniadanie, które zapamiętamy do końca życia ze względu na dość niezwykłe okoliczności biesiady. W takich miejscach zwykła kanapka smakuje jak najlepszy rarytas. Powrót tą samą trasą.

4) Turbacz (1310 m.n.p.m.) - Gorce (11.08.2014 r.) - Dwa dni przymusowej przerwy ze względu na burzową pogodę. Nie nudzimy się iednak, ponieważ przeprowadzamy się do Zakopanego. Mieszkamy w niedrogim super apartamencie u sympatycznego Pana Andrzeja niedaleko Krupówek. W niedzielę postanawiamy jednak wyruszyć na kolejną wyprawę KGP. Rankiem wyjeżdżamy do miejscowości Obidowa. Poranne mgły na początku trasy tworzą niesamowite refleksy z przebijającym się przez nie słońcem. Pierwsze podejście dość strome do Schroniska "Stare Wierchy", gdzie jemy śniadanie popijając ciepłą herbatą. Później szlak znacznie łagodniejszy i przyjemny z widokami na Tatry. Turystów tego dnia sporo, bo jak się okazuje odbywa się jakaś uroczystość w Kaplicy Jana Pawła II niedaleko Schroniska pod Turbaczem. Na sam szczyt nie ma jednak chętnych z czego jesteśmy zadowoleni. Tu roślinność się nieco zmienia. Dużo krzewinek jagód oraz mocno przerzedzony drzewostan z wieloma uschniętymi kikutami drzew co świadczy o niedawnej klęsce ekologicznej. Tego dnia pozostaje nam w pamięci niestety chamskie zachowanie pijanej młodzieży przy Schronisku pod Turbaczem oraz dość niekonsekwentne działania Policji.

5) Radziejowa (1262 m.n.p.m.) - Beskid Sądecki (12.08.2013 r.) - Nie lubię poniedziałków. Na trasę wychodzimy w miejscowości Jaworki.Od samego rana wyprawa się jakoś nie kleiła - duszne powietrze, szybkie męczenie się i oczywiście w konsekwencji częste postoje i odpoczynki. Atmosfera gęstniała i stawała się coraz bardziej nerwowa. Po serii krótkich sprzeczek z Agnieszką dostajemy wszyscy przypływu adrenaliny i złość powoduje, że szczyt zdobywamy. Wychodzimy na wieżę widokową bliźniaczo podobną do tej z Mogielicy. Krótki odpoczynek i ruszamy w drogę powrotną. Schodząc nie możemy uwierzyć, że taki kawał drogi udało nam się pokonać pod górę. Trasa bardzo ciekawa, ale chyba nie chcę więcej tu wrócić.

6) Rysy (2499 m.n.p.m.) - Tatry (15.08.2013 r.) - Po Radziejowej mamy dzień odpoczynku na zregenerowanie sił, więc moczymy się w źródłach geotermalnych na Polanie Szymoszkowej. Kolejnego dnia planujemy relaksacyjny spacer do Schroniska PTTK w Dolinie Chochołowskiej. Spacer jednak się wydłuża ze względu na niewłaściwe zachowania Łukasza i zdobywamy szczyt Grześ (1653 m.n.p.m.), czyli robi się z tego niezła wyprawa.  O dziwo Łukasz po dołożeniu kilometrów uspokaja się i chętnie zdobywa górę. Wracamy późnym wieczorem  wiedząc, że nie możemy już odwołać jutrzejszej wyprawy na Rysy, bo jesteśmy umówieni z przewodnikiem. Rano wyjazd o godz. 6.00. Towarzyszy nam od samego początku sympatyczny Pan Artur - przewodnik mający doświadczenie z osobami niepełnosprawnymi. Rysy postanawiamy zdobywać od strony słowackiej ze względu na bezpieczniejszą trasę. Wyjście z parkingu Popradzkie Pleso dosyć stromo drogą asfaltową do Schroniska nad Popradzkim Stawem, gdzie jemy śniadanie. Łukasz od rana w bardzo zmiennym nastroju. Nie próbujemy go jednak strofować, a raczej uspokajamy wiedząc co nas czeka. Następny etap ładnym kamienistym szlakiem wśród lasu, a później krzewów kosodrzewiny. Szybko zdobywamy wysokość.Początkowo przyświeca nam słońce, ale później robi się mroczno i coraz zimniej. Dochodzimy do Żabich Stawów. Powyżej szykuje się pierwszy stres tego dnia, czyli wyjście na kolejny poziom po klamrach i łańcuchach. Łukasz na jednym z podejść boleśnie tłucze sobie kolano. Na szczęście to nic groźnego i zdobywamy kolejny etap trasy, czyli najwyżej położone schronisko w Tatrach zwane Wolnym Państwem Rysów. Siadamy na chwilę w schronisku. Agnieszce puszczają nerwy i zaczyna płakać. Nie przypuszczała, że będzie tak ciężko. Ja zresztą też nie. Przewodnik dodaje otuchy i z lekceważącym podejściem bagatelizuje kolejny etap. Jak się później okazuje jest to tylko manewr psychologiczny, ale ważne że skuteczny bo zbieramy się i z nowymi siłami zaliczamy Przełęcz Wagi.  Niestety po chwili odsłania się przed nami ostatnie podejście i jest to stroma ściana usłana ostrymi kamieniami, aż po sam szczyt. Oczywiście nie na darmo mamy przewodnika, który wskazuje najdogodniejsze do podejścia ścieżki. Agnieszka na czworakach trzymając Łukasza, który idzie spokojny i wyprostowany jak angielski Lord.  Andżelika wchodzi rozkojarzona jak kura na drodze, a ja zabezpieczam tyły. Docieramy w końcu. Agnieszka siada na jednym z kamieni z dziećmi i nawet nie chce myśleć o schodzeniu. Przychodzi jednak moment gdy zaczynamy schodzić i tu znowu doceniamy Pana Artura, który sprowadza nas powoli i bardzo bezpiecznie. Na Przełęczy Wagi wszyscy jesteśmy szczęśliwi, że najgorsze już za nami. Powrót przebiega bardzo sprawnie i nawet klamry i łańcuchy nie są już nam straszne. Wyprawa trwa 11,5 godziny plus 3 godziny na dojazd i powrót. 

7) Wysoka (1050 m.n.p.m.) - Pieniny (17.08.2013 r.) - Po dniu odpoczynku ruszamy na kolejny szczyt, który jest w zasadzie zwykłą formalnością po wyprawie takiej jak na Rysy. Trasę rozpoczynamy od uroczego Wąwozu Homole i dochodzimy do Szałasu Bukowinki, gdzie jemy śniadanie. Później droga staje się bardziej stroma wśród otwartych przestrzeni i grup wolno stojących drzew, aż docieramy do lasu. Podejście początkowo bardzo strome, a gdzieniegdzie zabezpieczone metalowymi schodami, którymi docieramy na szczyt. Z punktu widokowego widać Pieniny i Tatry z jednej strony, a Beskid Sądecki z niedawno zdobytą przez nas Radziejową z drugiej strony. Jest sobota i ładny dzień, więc turystów niemało. Zejście jednak bardzo sprawne i przyjemne. Na parkingu jemy najsmaczniejsze lody w naszym życiu.

8) Orlica (1084 m.n.p.m.) - Góry Orlickie (24.08.2013 r.) - Po Wysokiej odbywamy jeszcze jedną bardzo długą wycieczkę w Tatrach do Doliny Pięciu Stawów Polskich, a potem przez Przełęcz Świeżawa nad Morskie Oko. Jak to powiadają nie warto zasypywać gruszek w popiele, dlatego po powrocie z Zakopanego nie odpoczywamy zbyt długo. Już w sobotę postanawiamy zdobyć Orlicę. Wyjście z Parkingu pod Sołtysią Kopą (895 m.n.p.m.) z którego roztaczają się piękne widoki m.in. na Góry Stołowe. Szlak biegnie drogą leśną, którą przechodzimy na stronę czeską, a potem znowu na polską wśród malowniczej gęstwiny różnorodnej roślinności. Szczyt oznaczony pomnikiem Johnego Quincy Adamsa (Prezydenta Stanów Zjednoczonych), Cesarz Josefa II oraz Fryderyka Chopina. Schodzimy do drogi asfaltowej i nią powrót do samochodu.

9) Waligóra (936 m.n.p.m.) - Góry Kamienne (25.08.2013 r.) - W sobotę Orlica, a w niedzielę na deser Waligóra. Dojeżdżamy do Schroniska Andrzejówka w Rybnicy Leśnej. Po drodze widzimy zdewastowany krajobraz przez wyrobiska w kamieniołomach. Z zaczerpniętych informacji wiemy, że Schronisko jest zagrożone likwidacją. Brak słów na rządzących tymi terenami. W dodatku w grę wchodzi zagraniczny kapitał, więc niektórym marzą się pewnie góry złota.  Przy schronisku jemy śniadanie, a potem na szczyt. Dojście bardzo szybkie, ale strome i czasami niebezpieczne. Na górze mała polanka z kamienną, stojącą płytą. Niestety brak widoków. Postanawiamy wydłużyć sobie wycieczkę znajdując na mapie znaczek ruin Zamku Radosno. Decyzja bardzo trafna, bo po drodze świetne widoki. Odkrywając zamek przypominają mi się sceny z pierwszej części Indiany Jonesa, ponieważ ruiny ukryte są w gęstym, bukowym lesie przez co stają się jeszcze bardziej tajemnicze. Potem docieramy do Andrzejówki, gdzie jemy obiad.

10) Śnieżnik (1425 m.n.p.m.) - Masyw Śnieżnika (31.08.2013r.) - Dziesiąty szczyt na czternaste urodziny Łukasza. Górę zdobywamy już trzeci raz, przy czym za pierwszym razem dotarliśmy tylko do schroniska, bo Łukasz był jeszcze bardzo malutki. Trasa rozpoczyna się od parkingu w Kletnie. Po drodze mijamy Jaskinię Niedźwiedzią, ale nie mamy czasu na zwiedzanie ku niezadowoleniu Łukasza, który już kiedyś ją zwiedzał i bardzo mu się podobała. Szlakiem docieramy do utwardzonej drogi, ale nie korzystamy z niej tylko wspinamy się wąskim szlakiem na skróty. Przy jednej z ławek rozkładamy się ze śniadaniem. Trasa przebiega bezproblemowo, tylko martwi nas, że jest pochmurno. W schronisku nie zatrzymujemy się tylko kontynuujemy wędrówkę na szczyt. Na Śnieżniku bezpieczna ilość turystów, która pozwala na zrobienie ciekawych zdjęć. Większość z nich to Czesi. Polacy wystraszyli się pewnie pogody, lub mają sobotniego lenia. Przy schodzeniu pojawia się słońce i krajobraz nabiera intensywnych barw. W schronisku małe conieco i schodzimy bezproblemowo w dół.

11) Rudawiec (1112 m.n.p.m.) - Góry Bialskie ( 08.09.2013 r.) - Ten szczyt zdobywamy w towarzystwie moich dwóch kolegów, którzy przyjechali z okolic mojego rodzinnego Międzychodu (czyli Ziomale). Jest piękna niedziela i czyste powietrze, więc wymarzona aura na wędrówkę, którą rozpoczynamy z Bielic. Łukasz w dobrym nastroju. Trasa wiedzie najpierw płaską, bitą drogą, a potem skręca na stromy szlak wśród lasu. Po dość długim odcinku teren wypłaszcza się i bez wysiłku docieramy na szczyt na którym niestety brak widoków. Na szczęście jeden z kolegów wypuszcza się na mały rekonesans i odkrywa odsłoniętą część lasu ze wspaniałymi widokami na Masyw Śnieżnika i panoramę miast i wiosek położonych u stóp góry. Zastanawiamy się, czy wydłużyć sobie trasę o wędrówkę w kierunku Postawnej i Bruska, ale po spojrzeniu na zegarek stwierdzamy, że nie zdążymy i wracamy tym samym szlakiem.

12) Skalnik (945 m.n.p.m.) - Rudawy Janowickie (19.09.2013 r.) - Rozpoczynamy pięciodniowy pobyt w Jeleniej Górze. W pierwszy dzień niestety pogoda nienajlepsza i jedziemy zwiedzać Zamek Czocha. Drugiego dnia bez względu na niezbyt optymistyczne prognozy pogody wyruszamy na parking położony na przełęczy niedaleko wioski Gruszków. Stamtąd półasfaltową drogą pniemy się w górę. Andżelika od rana ma fochy, więc zostaje z tyłu z Agnieszką na rozmowie dydaktycznej. Ja z Łukaszem brniemy do przodu i robimy postój z oczekiwaniem na ociągających się przy Kamiennej Ławce. Od tego momentu szlak zmienia się na niezbyt szeroką ścieżkę- czasami podmokłą, a czasami kamienistą. Pogoda jeszcze nie wie do końca jaka ma być. Raz przyświeca słońce, a raz robi się buro i zacina drobny deszczyk. W ostateczności wypogadza się. Szczyt to mała polanka ukryta w gęstwinie drzew z kopczykiem kamieni, a przy szlaku drewniana tablica przybita do drzewa z wyrzeźbioną nazwą góry i wysokością. Schodzimy z powrotem niepocieszeni brakiem widoków. Agnieszka zaczyna jednak coś podejrzewać przy spotkanej grupie skalnej o nazwie Mała Ostra i tym sposobem odkrywamy wspaniały punkt widokowy z panoramą kotliny jeleniogórskiej i pasma Karkonoszy. Jedyne co nam przeszkadza to silnie wiejący wiatr, który próbuje nas zdmuchnąć z punktu widokowego. Po zejściu na parking jedziemy w stronę Jeleniej Góry zatrzymując się przy Zamku Karpniki, Pałacu Dębowym, Pałacu Łomnica i Wojanów. Niestety żadnego z nich nie możemy zwiedzać, bo albo są hotelami, albo restauracjami, lub prywatnymi własnościami. Dziedzictwo narodowe na najwyższym poziomie. Nic dodać, nic ująć.frown

13) Wysoka Kopa (1126 m.n.p.m.) - Góry Izerskie (21.09.2013 r.) - Poprzednigo dnia niestety też wystraszyliśmy się pogody, ale zwiedziliśmy bardzo dużo : Świątynia Wang, Park Miniatur Zabytków Dolnośląskich oraz Zamek Chojnik (opisy w Albumach Łukasza). Stwierdzamy, że musimy zdobyć kolejny szczyt, a ponieważ na Śnieżkę nie ma szans to pozostaje Wysoka Kopa, bo Skopiec zostawiliśmy sobie na drogę powrotną do Opolnicy. Jedziemy do Jakuszyc przez Szklarską Porębę. Im dalej tym mroczniej i zacina drobna mżawka. W Jakuszycach pozwalam sobie podjechać nieco głębiej w las, bo droga bardzo dobra. Wychodzimy na błotnisty szlak. Widoczność mocno ograniczona. Obawiam się, że mogę nie znaleść drogi na szczyt, bo nie prowadzi na niego znakowany szlak. Jednak zmysł orientacji działa dosyć dobrze i docieramy do słynnego na pół zawalonego mostka, gdzie mamy ubaw z niepewności Andżeliki. Łukasz oczywiście przechodzi go pewnym krokiem. Na szczycie mały problem z odnalezieniem kopczyka kamieni oznaczającego szczyt. Tutaj nie zawodzi intuicja Agnieszki. Schodzimy tą samą trasą, lecz niestety zaczyna padać deszcz. Po pewnym czasie przestaje padać, a zaczyna lać. Do samochodu docieramy przemoczeni mimo kurtek przeciwdeszczowych i ubrudzeni po pas w błocie . Ot taka to przygoda. Stwierdzamy, że tą górę trzeba będzię jeszcze kiedyś zdobyć ponownie.

14) Skopiec (724 m.n.p.m.) - Góry Kaczawskie (22.09.2013 r.) - Rano pakujemy się i zdajemy klucze. Wsiadamy do samochodu i dojeżdżamy do wioski Komarno skąd krótka trasa na szczyt. Niestety początkowo obieram złą drogę i trzeba się kawałek wrócić. Jedyny widok godny uwagi na przełęczy między Skopcem i Barańcem. Z przełęczy wąska ścieżka na szczyt, który jest oczywiście małą polanką ukrytą wśród drzew. Nie ma więcej o czym pisać. Idziemy do samochodu i jedziemy do Opolnicy. 

15) Wielka Sowa (1015 m.n.p.m.) - Góry Sowie ( 26.10.2013 r.) - Zdobywaliśmy ją już w maju z naszymi znajomymi z Wrocławia, ale wtedy nie byliśmy jeszcze zapisani do klubu. Powtórkę zrobiliśmy w piękny pażdziernikowy dzień. Tak jak poprzednio wyjście rozpoczęliśmy od miejscowości Rzeczka. Po drodze mijamy 2 schroniska i w szybkim tempie docieramy na szczyt. Na szczycie oczywiście najpiękniejsza wieża widokowa ze wszystkich koronnych szczytów przypominająca nieco latarnię morską, a moją wyobraźnię wprowadzając w świat tolkienowskich baśni. Oczywiście jesienne widoki wspaniałe. Dookoła można zobaczyć wiele pasm górskich m.in. Góry Wałbrzyskie, Kamienne, Sowie, Bardzkie, a przy lepszej widoczności nawet Karkonosze i Góry Stołowe. Ze szczytu zejście sprawne z krótkim odpoczynkiem w jednym ze schronisk na drobny posiłek.

16) Chełmiec (851m.n.p.m.) - Góry Wałbrzyskie ( 23.02.2014 r.) - Choć nie lubię Wałbrzycha to rynek Boguszowa-Gorce skąd rozpoczynał się nasz szlak wywarł na mnie pozytywne wrażenie. Dość zadbany, ale utrzymany w stylu "późnego Gierka" (wspomnień czar). Szlak prowadził Drogą Krzyżową Trudu Górniczego. Pomimo, że był dopiero luty to było bardzo ciepło i słonecznie. Tylko pozamykane pąki drzew i krzewów przypominały, że jest to jeszcze zima. Zmrożony śnieg spotkaliśmy dopiero tuż pod szczytem w głębokim cieniu lasu na północnym stoku. Na Chełmcu mieliśmy dużo szczęścia, ponieważ okazało się, że w jeszcze nieczynnej wieży widokowej jest ekipa która pomimo niedzieli musiała wykonać jakieś prace konserwatorskie. Tym sposobem przemiły Pan udostępnił nam wejście, a dodatkowo przekazał dużo informacji o szczycie, wieży i okolicznych pasmach górskich. A było na co popatrzeć. Widoczność była rewelacyjna i nawet widać było ośnieżone szczyty Karkonoszy. Klimat psuły tylko zardzewiałe barierki i ogromna ilość przeróżnego typu anten. Do samej góry nie pasował mi też potężny, biały, złożony z metalowej konstrukcji krzyż. Nie to żebym miał coś przeciwko krzyżom, tylko jak się już coś robi za tak ogromne pieniądze to niech ma to choć estetyczny wygląd. Ze szczytu zejście nieco zmodyfikowaną trasą, a w rynku wstępujemy do restauracji. Tu kolejne zaskoczenie, bo restauracja urządzona stylowo. W karcie ciekawe menu w bardzo przystępnej cenie i jak się okazało wszystko co zamówiliśmy było bardzo smaczne. Łukasz tego dnia w rewelacyjnej kondycji.

17) Ślęża (718 m.n.p.m.) - Masyw Ślęży ( 03.03.2014 r.) -  Na tą eskapadę wybraliśmy się z naszymi znajomymi z Wrocławia,czyli Madzią, Marcinem, Grzesiem oraz ich psem Nutką. Spotkanie w Sobótce na parkingu skąd wymarsz na pierwszy szczyt tego dnia, czyli Wieżycę na której stoi ładna wieża Bismarcka. Niestety tego dnia niedostępna dla turystów. Łukasz dostał smycz i prowadził Nutkę, a właściwie to Nutka prowadziła jego. Turystów tego dnia było sporo, ale chyba nic dziwnego, bo była to słoneczna niedziela i góra jest położona w bezpośrednim sąsiedztwie Wrocławia. Z krótkimi postojami dotarliśmy na szczyt, gdzie zobaczyliśmy piknikową atmosferę i mnóstwo turystów palących ogniska oraz piekących na nich kiełbaski. Krótka wizyta w schronisku. Kościół na szczycie niestety zamknięty i korzystamy tylko z wieży widokowej . Niestety Łukasz zaczyna fiksować i szybko się z niej ewakuujemy. Podczas drogi powrotnej nasilają się stymulacje i częste powtarzanie frazy "kiancia-kiancia". Dodatkowo robi się nerwowy. Udaje nam się to w miarę opanować i zejść bez większych ekscesów do samochodu, ale nie mamy już ochoty na wstąpienie do  restauracji i żegnamy się na parkingu.

18) Jagodna (977 m.n.p.m.) - Góry Bystrzyckie ( 09.03.2014 r.) - Kolejny niedzielny wypad. Tym razem na górę którą zdobyliśmy w tamtym roku, ale trzeba ją powtórzyć. Dojazd do Schroniska w miejscowości Spalona w atmosferze kiepskiego humoru ze względu na gęstą mgłę. Okazuje się jednak,że na dwa kilometry przed schroniskiem mgły się rozchodzą i przed nami czyściutkie niebo. Wychodzimy więc w trasę w pełnym słońcu. Szlak prowadzi szeroką niedawno wybudowaną drogą. Trochę monotonnie, bo niewiele widoków, a jak już się coś odsłoni to zakryte mgłą płożącą się nadal poniżej naszej trasy. Docieramy na szczyt na którym stoi ambona myśliwska zamiast wieży widokowej. Po krótkim odpoczynku zejście do schroniska nieznakowanym szlakiem w lesie. Łukasz zadowolony, bo napotyka wiele zamarzniętych kałuż i bawi się w kruszenie lodu nogami.

19) Kłodzka Góra (765 m.n.p.m.) - Góry Bardzkie (30.03.2014 r.) - Na Kłodzkiej Górze byliśmy w 2009 roku. Tym razem wyprawę rozpoczęliśmy jak ostatnio od Zajazdu "Kukułka". Dzień słoneczny, a trasa niezbyt wymagająca, ale długa. Naszą uwagę zwróciły zarośnięte soczystą trawą drogi, które tworzyły wspaniały kontrast z jeszcze nie rozwiniętym podszytem leśnym. Po drodze pod Kłodzką Górą jemy śniadanie. Łukasz dostaje chwilowego ataku złości i psuje swój ulubiony bidon "Star Wars". Złość szybko przechodzi, ale bidonu nie da się już naprawić. Na szczycie krótka sesja zdjęciowa i idziemy dalej w stronę Ostrej Góry, bo widoków nie ma tu żadnych. Na szlaku mnóstwo pozimowych wywrotów i wywałów. Docieramy do Ostrej Góry na której między drzewami otwierają się widoki w stronę Ząbkowic Śląskich. Następny przystanek na Przełęczy Łaszczowej gdzie spotykamy rodzinkę turystów, którzy pobłądzili w drodze na Kłodzką Górę. Jak się okazało też zdobywali KGP. Niestety przed nimi około pięciokilometrowy powrót. My natomiast schodzimy drogą asfaltową do miejscowości Wojciechowice w której kiedyś mieszkaliśmy. Po drodze widzimy nasz stary dom. W połowie Wojciechowic kolega lituje się nad nami i podwozi nas na parking pod "Kukułką".