http://dzieciom.pl/wp-content/uploads/2015/07/FDZzP_logo.jpg

_

/\/\/\  Jaworze - krótkimi odcinkami naprzód ( 15.08.2017 r.)
 
Dziś w końcu górka spod której wycofaliśmy się w sobotę. Mimo iż to najkrótsza z obranych przez nas tras to budzi w Agnieszce olbrzymią niechęć ze względu na ogromne stromizny. Obaw dodaje nam też niepewna kondycja Łukasza i nieprzewidywalność jego zachowań - szczególnie w takich miejscach.
Jaworze ( 886 m n.p.m.) to najwyższy szczyt Gór Grybowskich położonych w Beskidzie Niskim. Prowadzi przez niego szlak koloru niebieskiego i zielonego. Górka na pierwszy rzut oka niepozorna, ale z której strony by ją nie zdobywać jest bardzo stroma o czym może świadczyć fakt, że na odcinku niespełna 2 km suma przewyższeń osiąga ponad 350 metrów.
Rano wstajemy nieco później niż zwykle i leniwie pakując ekwipunek wybieramy się do miejsca o nazwie Pereliska, które nie jest w zasadzie nawet osadą, a jakby dzielnicą którejś ze skrajnych wiosek, czyli Boguszy lub Binczarowej.
Parkujemy na łące w pobliżu kapliczki niechcąc pchać się w pobliże rogatki leśnej, gdzie jest bardzo wąsko i zostawianie tam samochodu byłoby dość ryzykowne.
Wymarsz o godz. 09:52 w pełnym słońcu. Kilkusetmetrowy odcinek do lasu drogą asfaltową wydaje się być tylko z pozoru łagodny, ale gdy spojrzeć w pewnym momencie poza siebie to ukazuje się z perspektywy całkiem niezłe przewyższenie. Przy wejściu do lasu i poza rogatkami leśnymi mamy kawałek płaskiego odcinka i to by było na tyle w temacie odpoczynku na tej trasie. Wkrótce skręcamy z drogi gruntowej na szlak pieszy, który lawirując pomiędzy wysokim mieszanym drzewostanem pnie się stromo aż po sam szczyt.
Oczywiście od tej chwili jesteśmy zmuszeni do częstych odpoczynków i nie obywa się bez humorów Łukasza, które nie do końca wynikają z tego że musi pokonać tą trudną trasę, bo jak się wydaje bardzo chce zdobyć do swojej kolekcji kolejny szczyt DPG i gdy się go spytać o to czy lepiej zawrócić to twardo odpowiada "nie".
Tak więc krótkimi odcinkami docieramy do szczytu na którym ukazuję się nam okazała, metalowa wieża widokowa wybudowana w 2005 roku. Rozkładamy się w jej pobliżu ze śniadaniem. Jest tu kilku turystów, ale moją niechęć budzi jeden z nich który musiał tu dotrzeć samochodem terenowym od strony miejscowości Ptaszkowa. Żałowałem później że nie zrobiłem mu zdjęcia z numerem rejestracyjnym.
Wieża widokowa wydaje się być bardzo stabilna, więc pojedyńczo udajemy się na nią w celu podziwiania okolicznych widoków pozostawiając na dole silną obstawę do pilnowania Łukasza w razie "W". Na wejście decyduje się nawet Paulina, która ma bardzo silny lęk wysokości. Ostatni wchodzę ja i muszę powiedzieć, że widoki naprawdę zapierają dech w piersiach, ale konstrukcja wieży jest dość chwiejna ( oczywiście to tylko odczucie) i dla niektórych może być dość dużym dyskomfortem
.Widok obejmuje dość szerokie pasmo Beskidów ( Niskiego i Sądeckiego, a pewnie przy dobrej widoczności o wiele więcej), a z drugiej strony niezwykłe panoramy okolicznych wiosek i miasteczek.
Kręcę kilka sekwencji filmowych, kilka zdjęć i panoram, a potem w dół.
Postanawiamy się zbierać i wracać. Z początku chciałem na powrót obrać nieco łagodniejszą trasę, ale nie do końca wiemy dokąd nas mogą zaprowadzić odnogi niezbyt szerokich dróg i w efekcie końcowym schodzimy szlakiem niebieskim, czyli tym którym wyszliśmy. Jak to zwykle bywa zejście jest szybkie i sprawne.
Koło samochodu meldujemy się o godz. 13:30. Wracamy do domu i jeszcze dzisiaj bieżemy się za pakowanie, bo jutro przejeżdżamy do Rymanowa Zdroju.
Dzisiejsza trasa to zaledwie 3,57 km, ale suma przewyższeń to aż 367 metrów.
                                                                                                                                 Włodek
Zdjęcie: 
Galeria: