http://dzieciom.pl/wp-content/uploads/2015/07/FDZzP_logo.jpg

_

/\/\/\  Koskowa Góra - błądzenie w gęstej mgle ( 11.08.2016 r. )
 
Poranek niezbyt optymistyczny,ponieważ pochmurny i lekko deszczowy, a poza tym wczoraj lało jak z cebra. Prognoza jednak podpowiada że ma się poprawić, więc postanawiam zaryzykować, bo szkoda dnia.
Wyjeżdżamy nieco później niż zwykle, czyli o godz. 9:00 robiąc jeszcze po drodze drobne zakupy w Biedronce ( np. niezbędne dla Łukasza kabanosy ).
Dojazd około 25 km do miejscowości Bogdanówka skąd mamy wyjść na szczyt o nazwie Koskowa Góra ( 867 m n.p.m.), czyli najwyższe wzniesienie w paśmie Koskowej Góry w Beskidzie Makowskim.
W Bogdanówce trudno zorientować się z którego miejsca mamy wyjść, bo początek trasy nie jest szlakiem turystycznym. Tym sposobem jadąc coraz dalej wyjeżdżamy wysoko w górę docierając do jakiejś Kaplicy. Odnajdujemy ją na mapie i stwierdzamy że jesteśmy w pobliżu naszego celu, ale dookoła nic nie widać , bo mgła pozwala zobaczyć coś zaledwie na odległość paru lub parunastu metrów. Poza tym jest zimno i nieprzyjemnie i zastanawiamy się czy warto dzisiaj cokolwiek zdobywać.
Tymczasem zwiedzamy kapliczkę, która została ufundowana około 1910 roku przez Jana Koska od którego pewnie wywodzi się nazwa Koskowej Góry.
Agnieszka wypytuje coś przygodnie spotkanych chłopców zbierających grzyby.
Stwierdzamy że to byłby wstyd zdobywać nasz szczyt z takiej wysokości i ponownie zjeżdżamy w dół do Bogdanówki, gdzie o szczegóły początku trasy wypytujemy miłego Pana koszącego trawę. Dostajemy od niego parę wskazówek i pozwolenie zaparkowania tuż obok jego posesji.
Tak więc pomimo niesprzyjającej aury wyruszamy w trasę podążając drogą, która ma się połączyć z niebieskim szlakiem prowadzącym tuż pod nasz cel.
Najpierw zaczyna padać lekki deszczyk, a potem Łukasz okazuje swoje niezadowolenie z powodu wędrówki w takich ekstremalnych warunkach i musimy zastosować wariant rozmowy dydaktycznej. Dodatkowo drogi co jakiś czas rozwidlają się i musimy wybierać opcje jak w labiryncie, ponieważ mapa jest dosyć kiepska i lepszej nie ma.
Tym sposobem zaczynamy błądzić we mgle obierając nawet warianty przechodzenia przez gęsty las w celu odszukania niebieskiego szlaku.
Ponieważ jest dosyć późno więc postanawiamy rozłożyć się ze śniadaniem w lesie nie czekając, aż zdobędziemy naszą górę. Łukasz zadowolony z tego obrotu sprawy, bo może napić się gorącej herbaty i zjeść swoje ulubione kanapki z kabanosami.
Gdzieś w pobliżu słyszymy szczekanie psa, a więc chyba ktoś wybrał się na spacer do lasu. Faktycznie napotykamy starszą Panią zbierającą grzyby wokół której biega mały kundelek. Pani wskazuje nam  dojście do niebieskiego szlaku i w końcu czujemy się bezpiecznie w gęstym lesie. Poźniej spotykamy jeszcze jedną starowinkę, która potwierdza kierunek na Koskową Górę.
 Docieramy pod szczyt, ale centralny punkt musimy znaleźć na czuja, bo nie prowadzi do niego oznakowany szlak ani nie ma na nim tabliczki z nazwą. Jest za to betonowy słupek, który odnajdujemy przedzierając się przez mokre rośliny zielne i trawy.
Szczyt okazuje się płaskowyżem otoczonym młodym lasem w którym dominuje brzoza, a poprzez mgłę dostrzegamy wieże telekomunikacyjną, która jest wyznacznikiem zdobycia tego miejsca. Rozkładamy nasz turystyczny koc i postanawiamy posilić się zapasem naszych słodyczy.
Przez moment chmury robią się rzadsze i odsłaniają widoki na pobliskie pasma górskie.
Pora jednak schodzić i wybieramy tym razem wyraźnie zaznaczoną drogę która doprowadza nas do zabudowań niewielkiej osady, a potem ażurowymi płytami dochodzimy do Kaplicy którą odwiedziliśmy rano. Właściwie to tylko dzieci do niej dochodzą, bo ja z Agnieszką postanawiamy im spłatać psikusa i zbiegamy na przełaj przez łąkę do drogi która będzie kontynuacją naszej trasy. Tak więc pomimo iż byliśmy daleko z tyłu teraz jesteśmy na czele. 
Dzieciaki docierają do nas oznajmiając że to rażąca niesprawiedliwość :) 
W tym momencie pokazuje się słońce i odsłaniają się nam widoki na całą okolicę. Schodzimy więc w dobrych humorach wąską drogą asfaltową przy której umieszczone są drewniane kapliczki drogi krzyżowej.
Dochodzimy do samochodu o godz. 14:25 zadowoleni z wyprawy
Udajemy się jeszcze do Sołtysa Bogdanówki, ale to opisane jest już w innym dziale wspomnień z Rabki i okolic.
Dzisiejszy dystans to 9,35 km , a suma przewyższeń 373 m. 
                                                                        Włodek 
Galeria: