http://dzieciom.pl/wp-content/uploads/2015/07/FDZzP_logo.jpg

_

/\/\/\  Luboń Wielki - karkołomne zejście przez rezerwat ( 08.08.2016 r. )
 
Jeszcze dnia poprzedniego zaglądając na mapę pogody wyznaczam nazajutrz nieco trudniejszą wyprawę na Luboń Wielki. Dzień zapowiada się słoneczny i ciepły.
Wczesnym rankiem robimy stosowne przygotowania do drogi. W pobliżu naszej zagrody spotykam Pana koszącego trawę kosą i zagaduję o najprostszy dojazd do wyjścia w trasę. Rozmowa nieco się przeciąga bo sympatyczny staruszek lubi dużo opowiadać.
Około 7:30 wyjeżdżamy, ale dojazd jest króciutki bo tylko 5 km. Na początku trochę błądzimy szukając najdogodniejszego miejsca na zaparkowanie. Znajduję w końcu miejsce przy malutkim pensjonacie uzyskując na to zgodę jego właścicielki.
Szlak koloru zielonego początkowo płaski, ale po wejściu do lasu zaczynają się spore przewyższenia. Trochę to zniechęca Łukasza i trzeba przeprowadzić rozmowę dydaktyczną. Ogólnie jednak dobrze znosi tą trasę i docieramy w końcu do Schroniska PTTK na Luboniu Wielkim.
Schronisko stwarza wrażenie niedawno odnowionego i jest w sąsiedztwie dużej wieży telekomunikacyjnej. Ze szczytu roztaczają się rozległe widoki na pasmo Beskidu Makowskiego i część Żywieckiego.
Zatrzymujemy się na dłuższy odpoczynek kupując lody, łakocie i napoje chłodzące. Robimy też serię zdjęć pamiątkowych.
Luboń Wielki jest bardzo atrakcyjnym szczytem znajdującym się na obrzeżach samej Rabki dlatego dziwi nas pustka na szlaku i pojedyńczy turyści na szczycie przy wspaniałej pogodzie i w środku sezonu turystycznego. No cóż za to w Tatrach nie ma gdzie palca wcisnąć. Ludzie nie wiedzą że gdzieś indziej może być równie pięknie, lecz pewnie nie byłoby się czym chwalić przed znajomymi, bo cóż znaczą takie Beskidy. Dla nas w sumie to dobrze, bo możemy przechadzać się samotnie i podziwiać piękno przyrody i wsłuchiwać się w odgłosy żyjącego lasu.
Na szczyt wjeżdża terenowy samochód z zaopatrzeniem prychając i kaszląc z nieco zdezelowanego silnika oraz robiąc na koniec wielkie bum z gaźnika. Przypomina mi to nieco bajkę z mojego dzieciństwa o porwaniu Baltazara Gąbki.
Ucinamy sobie krótką pogawędkę z kierowcą, który doradza nam zejście żółtym szlakiem wiodącym przez rezerwat przyrody. Ponoć jest tam kilka niezbyt bezpiecznych miejsc, ale Łukasz wydaje się być w dobrej kondycji więc decydujemy się zachęceni opowieściami o walorach widokowych tej trasy.
Pierwsze strome zejście napotykamy już wkrótce, ale ułatwiają nam drogę liczne wystające korzenie drzew, które układają się tworząc naturalne schody. Potem ścieżką docieramy do formacji skalnej po której trzeba się wspinać po prawie pionowych ścianach i trzeba się nawzajem asekurować. Na wzniesieniu za to ukazują się naszym oczom wspaniałe widoki na Tatry. Teraz z kolei musimy schodzić stromo po skalnych półkach i dużych kamieniach, które wkrótce przechodzą w pokaźnych rozmiarów gołoborze dość nietypowe dla tych gór. Podobny obraz spotykałem tylko w Górach Świetokrzyskich. Musimy być bardzo ostrożni bo nietrudno tutaj o skręcenie nogi, a nawet jej złamanie.
 Udaje się nam jednak przejść bezpiecznie i kolejny odcinek jest już mniej stromy i wiedzie leśną ścieżką, a potem wychodzi na łąki i pastwiska.
Docieramy do drogi asfaltowej. Stąd do samochodu jest około 2 km. Stwierdzam że bez sensu ciągać Łukasza po tym upale wzdłuż ruchliwej ulicy i zostawiam go z Agnieszką i Andżeliką w cieniu pobliskiego sklepu spożywczego, a sam z Pauliną szybkim marszem docieramy do samochodu i wracamy po resztę wędrowców.
Dzisiejszy dystans to 12 km, a suma przewyższeń 592 metry.
                                                              Włodek
Galeria: