http://dzieciom.pl/wp-content/uploads/2015/07/FDZzP_logo.jpg

-

mail Lipiec, sierpień i wrzesień 

Wszystkie moje opisy są zwyczajną codziennością życia.

Najwięcej uczymy się napotykając na przeszkody, które mobilizują nas do przemyśleń.

Sytuacje trudne uczą nas dostrzegania i doceniania tego co jest najważniejsze.

Od wielu lat próbuję nauczyć się skupiania tylko nad tym co jest tak naprawdę ważne, ale przychodzi niepotrzebna złość i założenie wpada do śmietnika.

Na szczęście nie na długo, bo po chwili podejmuję kolejną próbę naprawy swojego głupiego myślenia :)

LIPIEC

14.VII Godz. 23:45 powrót z nad morza. Pobyt udany, aczkolwiek pod delikatnym stresem dotyczącym zachowań Łukasza. Na szczęście żadnej większej draki emocjonalo-fazowej Łukasz nie zafundował, więc pobyt zaliczamy do udanych :)

Nad morzem sprawdziłam i poprawiłam 25 kartek albumu z 2015 r. więc również w najbliższych dniach uzupełnię :)

Włodek wybrał Sarbinowo, czyli miejscowość w której kilka razy już byliśmy, ale w innych ośrodkach. Zmiany są często z niekorzyścią na zachowanie Łukasza i tak też było tym razem. Przed wyjazdem usłyszałam od pewnej osoby  "Po co jedziecie ?", tutaj (obok domu) wystawić basen i wszystko macie ? Zgadzam się z tą opinią jak najbardziej, ale ... wyjazd jest sprawdzeniem zachowań Łukasza w nowych okolicznościach, bycia między ludźmi np. na stołówce, na plaży. Jest to sprawdzenie wytrzymałości na przeróżne bodźce, których dom nie zastąpi, a jeszcze dodatkowo zrezygnowaliśmy ze szkoły co nie było łatwą decyzją po tylu latach nadziei, że w końcu się uda. Niektórym wydaje się, że wyjazd nad morze z dzieckiem autystycznym to forma odpoczynku. Pewnie tak, ale ... polega to na tym, że przez 2 tygodnie nie interesuje nas co ugotować, mycie naczyń, sprzątanie, ogród, różne zajęcia domowe, ... Jest to czas, w którym odpoczywamy od części obowiązków, ale na pewno nie od dzieci. Zarówno Łukasz jak i Andżelika cały czas mieli ćwiczenia w kierunku właściwych zachowań, stabilizacji emocjonalnej, dostosowania się do różnych wymagań. Również zabraliśmy kilka zeszytów, ale praktycznie były tylko uzupełniane opisy minionych dni. Andżelika również trochę tłumaczyła różne słowa, które potem omawialiśmy. Poza tym trochę czytania, spacery, przejażdżki rowerowe.

1.VII Pobudka godz. może 5-ta. Odklejenie od łóżka bardzo trudne. Potem kąpiel, końcowe pakowanie i sprzątanie. Włodek tradycyjnie niezadowolony pogania. Łukasz wskoczył w ubranie i siedzi w samochodzie czekając, a mama standardowo spóźniona :) Wyjazd ok. godz. 7:00. Natomiast na miejscu jesteśmy 18:20. Godz. 21 -sza nie mam siły na nic . Ogólnie czuję się nienajlepiej, jakby zmęczony organizm odpoczywając oddawał dotychczasowe zaniedbania i stresy.

2.VII Łukasz zbudzony przed godz. 8:00 wstaje niechętnie. Zejście na śniadanie, a potem zbiórka na plażę. Nie bardzo mam ochotę wychodzić z pokoju, ponieważ straciłam zaufanie do Łukasza. Nagle bez powodu nakręci się i akcja gotowa. Na szczęście było ok. a nawet wykąpał się z tatą w morzu. Po obiedzie idziemy na zaplanowane przez Łukasza lody . Z karty menu wybiera deser "Pinokio". Długo czekamy, więc obserwuję czy wszystko jest dobrze. Lody w końcu zostają dostarczone, ale gałka malinowa nie podeszła, więc ją zabieram a tato daje rafaello. Łukasz powinien być zadowolony. Niestety widzę coraz większe napięcie, więc ogłaszam mojej rodzince "ewakuacja". Wyjście z delikatnym oporem. Zejście na plażę gdzie Łukasz nerwowo trzyma mnie pod rękę i standardowe chwilowe odreagowania. Zastanawiam się "po co mi to, czy nie lepiej było zostać w domu ?". Po kolacji Łukasz dostaje laptop, ale brak prądu powoduje kolejne zmienne nastroje. Godz. 24:30 nocne (krótkie) odreagowanie.

3.VII W przeszłości lubiłam różne wyjazdy z Łukaszem. W chwili obecnej przestałam wierzyć w ich sens. Jestem zmęczona. Widok napiętego kolejny raz Łukasza podcina mi nogi zabierając pozytywne myślenie i chęć na kolejne wyzwania. Godz. 9:00 plażowanie. Godz. 13:40 wyjazd rowerami w kierunku Gąsek. Najpierw droga rowerowa w Sarbinowie, a potem droga bita, gdzie słyszę podenerwowanie a w efekcie końcowym mamy nagłe zahamowanie. Tradycyjnie długa rozmowa i tłumaczenia. Powrót do jazdy gdy widoczne wyciszenie. Dojeżdżamy do drogi asfaltowej gdzie mam duże wątpliwości czy jechać dalej w kierunku latarni, ale słysząc charakterystyczny śmiech zadowolenia zgadzam się. Jadąc dalej rozmyślam "motorem napędzającym jest Włodek, bo ja najchętniej zamknęłabym się w pokoju i tam pozostała, ...  :( ". Reszta przejazdu bez zarzutu pomimo dużej ilości ludzi, aut, a nawet głośno burczących quadów. Całość wycieczki to 2 h i 25 min. W pokoju laptop, kolacja i wyjście na zaplanowane przez Łukasza lody Raffaello. Potem chce gofra, ale mówimy "nie". Schodzimy na plażę i powtórka z rozrywki typu "niepożądane zachowania", więc opr. W pokoju zakaz na laptop, więc ponowne odreagowanie. Zasypianie ok.

4.VII Po śniadaniu rozwiązujemy krzyżówki i uzupełniamy minki, które wprowadziłam ze względu na gorsze humorki aby zasady i wymagania były łatwiejsze do zrozumienia. Godz. 10:15 zabiegi, gdzie standardowe obawy przed korzystaniem z nieznanego urządzenia ..... W pokoju delikatne napięcie. Godz. 12:40 obiad, chwila w pokoju i plażowanie, gdzie odpoczywamy bawiąc się piaskiem. Potem kolacja, laptop i spacer na gofra z polewą truskawkową i toffi. Tym razem rozmowa ostrzegawcza i prośby przed wyjściem. Spacer udany, trochę odreagowań poprzez stymulację głosową i dociskania rękami własnego ciała. W pokoju w nagrodę laptop. Ja z Andżeliką idę na zachód słońca. Potem w pokoju sprawdzam i poprawiam kartki z albumu Łukasza, a Andżelika tłumaczy różne słówka i narzeka "nie mogę się skupić bo szeleścisz kartkami i gra radio, a tam telewizor". Łukasz funduje nocne odreagowania o średniej mocy i długości. Dzień był bardzo udany.

5.VII Pierwsza moja wypoczęta pobudka. Włodek twierdzi, ze Łukasz po śniadaniu siedzi chwilę na krześle koncentrując się, a potem wstaje i przechodzi przez stołówkę jak przez jakiś tunel. Ciekawe, bo ja to samo zauważyłam, ale przemilczałam informację bo nudne wieczne powtarzanie, że myślimy tak samo . Również często zdarza się, że jedno z nas o czymś myśli, a drugie mówi głośno. W pokoju humorek  Łukasza taki sobie, pewnie ze względu zakazu na laptop, a gdy tłumaczę, że za wczoraj to zupełna dezorientacja. Widać próbę opanowania przez Łukasza gorszego nastroju, ale on powraca. Potem zabiegi, opis minionego dnia i plaża gdzie pomimo upału Łukasz uparcie siedzi w bluzie. Napięcie spore, ludzi dużo, wiatru zero, więc powrót do pokoju. Obawiając się nagłej faziorki obiecuję (motywacyjnie i fikcyjnie) za spokojne zejście z plaży laptop. W pokoju natomiast kolejna dawka licznych tłumaczeń i zapisów. Potem poprawa wczorajszego opisu dnia, ale towarzyszące napięcie dokucza więc odreagowanie poprzez skakanie. Z ust Włodka pada propozycja dalszego plażowania, ale mam dosyć więc proponuję spacer. Bierzemy plecaki i obieramy kierunek na wschód. W pewnym momencie z ciekawości schodzimy na plażę, gdzie jest zdecydowanie mniej ludzi. Siadamy na kocyku i stwierdzam, ze to jest zupełnie inny komfort odpoczynku, gdy obok są 3 rodzinki zamiast 30-tu. Łukasz rzuca hasłem "kąpielówki tak" i nawet mowy nie ma aby wejście do wody odbyło się w zwykłych majtkach, więc ja z Andżeliką zmykam do pokoju po niezbędne rzeczy do plażowania. Łukasz kąpie się i siedzi na brzegu morza. Plażowanie udane, więc po kolacji laptop. Drobne  problemy z zaśnięciem, ale bez kombinacji.

6.VII W nocy sprawdzam kartki z albumu Łukasza, chwila snu i godz. 6-ta znowu korektuję i poprawiam. Reszta ekipy obudzona tradycyjnie godz. 8:00 przez tatusia. Po śniadaniu opis poprzedniego dnia, zabiegi i laptop. Obiad -zupa ogórkowa którą nalewamy, ale tylko dla zasady bo Łukasz nie je. W pokoju poprawiamy samodzielny opis Łukasza z poprzedniego dnia. Potem szuka w wierszu wyrazy błędnie zapisane, ale nie rozumie polecenia i podkreśla rodzinę wyrazów kot. Chwila laptop i powrót do zadań, również z tatą. 18 -ta kolacja, krzyżówki i laptop. 22 -a kąpiel. Podczas zasypiania liczne odreagowywania, ale bez hałasowania. Dzień w sumie najbardziej udany. Łukasz zdecydowanie spokojniejszy :) Trochę napięcia na twarzy podczas obiadu.

7.VII Na stołówce Łukasz siedzi w czapce i dodatkowo w kapturze i mowy nie ma o ściągnięciu. W pokoju wstawiamy minki i laptop. Potem zabiegi, z pojedynczym okrzykiem więc w rewanżu czytanie i przyjęcie przeprosin poprzez podanie ręki. Ten gest uspokaja Łukasza, bo mówi "nie będzie konsekwencji". Godz. 11:30 wycieczka rowerowa w kierunku Mielna. Wyjazd za bramę, ale Łukasz wolałby laptop, więc odreagowuje poprzez nagłe zahamowanie. Oczywiście wjechałam w tylne koło. Niezadowolona narzekam, ponieważ znając formę Łukasza mam spore wątpliwości co do wyjazdu. Przejazd przez las to prawdziwy slalom pomiędzy ludźmi, kałużami, gałęziami. Dodatkowo rowerzyści, a czasami i auta. Łukasz jeszcze raz daje po hamulcu, więc przerwa na ostrzejszą rozmowę i przypomnienie o nagrodach, czyli pizza i laptop. Jadę bez przekonania, ale słysząc Łukasza charakterystyczny śmiech zadowolenia wyluzowałam. Koniec wycieczki w miejscu południka o wartości 16 -tu stopni. W drodze powrotnej przy drodze głównej trwają prace porządkowe, więc zbliżamy sie do ekipy koszącej trawnik plus jakieś inne urządzenia. Łukasz schodzi z roweru zasłaniając uszy. Niektórzy Panowie widząc problem sprzęty wyciszają. Wycieczka (1 h 20 min.) super :)   Krótki odpoczynek w pokoju i spacer. Łukasz idzie w kierunku pizzerii w której bywał w przeszłości. Powrót do pokoju i zejście nad morze, gdzie wyjątkowe pustki ze względu na wiatr i duże fale, które zabrały większość plaży. Początkowo oznaki niezadowolenia, ale potem pierwsza chętna zabawa piaskiem. Nawet woda przynoszona samodzielnie. Godz. 18:00 kolacja i pierwsze zejście bez bluzy i tym samym bez kaptura. W pokoju uzupełniamy opis dnia i minki. Dzień bardzo udany  :)

8.VII  Godz. 5:00 budzę się więc uzupełniam notatki. Patrząc na śpiącą słodko Andżelikę zastanawiam się jak  można tak żyć nie mając żadnego celu ? Dodatkowo nauczyła się manipulować ludźmi na zasadzie litości

Pobyt nad morzem kojarzy się z odpoczynkiem, ale czy mając autystę można się zrelaksować. wszędzie dużo ludzi, a co za tym idzie ? -stres, więc po co jechać . W celu uspołeczniania dziecka. Nasz strach nie może doprowadzić do odizolowania się od społeczeństwa. Wiem, dobrze mi się pisze, ale mi też nie jest łatwo i szczerze mówiąc to wielu rzeczy nie osiągnęłabym gdyby nie mój mąż. Czasami zastanawiam się "Jak on to wytrzymuje ?" Rozmyślając jeszcze przysypiam, więc po chwili bolesna pobudka. Na śniadanie Łukasz zażyczył sobie płatki z mlekiem, a potem kakao. Zabiegi godz. 10:00 - 10:45. Potem Włodek proponuje plażę. Idziemy ale w tłum ludzi, bo za mało czasu aby ruszyć gdzieś dalej. Tradycyjnie podkopuję rowy wokół babki. Łukasz niezbyt chętny do zabawy i nerwowo wylewa przyniesioną w wiadrze wodę, a w efekcie końcowym wydaje z siebie okrzyk uderzając o siebie łopatkami. W pokoju rozliczenie  w postaci smutnej minki. Reakcja nerwowa, więc kolejna. Obiad Łukasz ma z głowy bo ryba. Potem kolejne wyjście na plażę ale w nasze mniej zaludnione miejsce, gdzie tym razem chętna zabawa wodą, kamykami i piaskiem. Godz. 18:00 chwila w pokoju i kolacja. Planowałam jeszcze z Łukaszem popisać, ale nie pozwoliło lenistwo więc usiadłam do laptopa. Dzień zdecydowanie gorszy. Andżelika również obrażona i najpierw nie zabrała leżaka, potem bluzy, a w efekcie końcowym zeszytu z matematyki. Sumując moje dzieci dochodzę do wniosku, że pomimo sporego braku rozumienia mowy to z Łukaszem łatwiej jest się porozumieć, ponieważ wie czego chce -jest zimno to zakłada bluzę, jest pełen brzuch to nie je ... a gdy próbuję mu coś wcisnąć to jest stanowcze zbuntowane "nie". Andżelika nie wie "czy to jest dobre, czy jest zimno, czy jest najedzona, ma bardzo duży problem z wypowiadaniem własnego zdania i często mówi dosłownie to co chcemy usłyszeć. Ja miałam , a nawet mam nadal podobne problemy szczególnie drażni mnie mój nagły słodki głosik i nadmierne udawanie strachu. Wieczorem poprawiam kartki albumowe do godz. 23:00.

9.VII  Budzę się godz. 6:00 i standardowo obolała . Biorę kolejne kartki albumowe nadal korektując. Łukasz budzi się w kiepskim humorze, więc oznajmiam "na śniadanie z nim nie idę". Włodek odważnie schodzi. Ja korzystam z szybkiego prysznica i schodzę na stołówkę, bo analizując dochodzę do wniosku, że jestem nie w porządku unikając ryzykownej sytuacji. Godz. 10:00 wyjście na spacer plażą w kierunku wschodnim, a cel końcowy to Chłopy. Łukasz momentami napięty co okazuje poprzez trzymanie mnie pod rękę. Schodzimy na bok siadając pod wydmami. Łukasz mówi "leżak tak", więc chyba rozmowy o spacerze nie zrozumiał. Tłumaczymy ponownie i idziemy dalej. Widząc wzrost napięcia kolejna przerwa na rozmowę. Pod molo pamiątkowe zdjęcia i schodzimy na lody. Poszukujemy ulubione Łukasza Rafaello, ale niema, więc waniliowe z polewa truskawkowa i tofi. Potem na kiermaszu książek kupujemy full zestaw krzyżówek. Powrót lasem, gdzie znowu widoczne napięcie np. na twarzy, również wydawane pomruki niezadowolenia i trzymanie mnie pod rękę. Łukasza kierujemy na ławkę w celu rozmowy, dzięki której w końcu wyluzował. W pokoju godz. 12:00, odpoczynek, obiad i uzupełniamy opisy minionych dni. Godz. 14:50 wyjazd rowerami. Przejazd drogą rowerową, potem polami i dość ruchliwa drogą, gdzie nie ufam Łukaszowi. W efekcie końcowym polami powrót do Sarbinowa i kierunek Chłopy, gdzie gofry z polewą i Nestea. Łukasz rzuca hasłem "nie, nie wolno laptopa", ale nie wiadomo dlaczego, ponieważ był bardzo grzeczny. Dzień zdecydowanie lepszy i bardzo udany. Łukasz bardzo ładnie zasypia, ale ok. godz. 1:00 wstaje do WC. Kładzie się upominając o wyłączenie telewizora i nagle zaciąganie, gadka o smutnych minkach i  w efekcie końcowym uderzenie w ścianę. Krótkie przytrzymanie, szybkie wyciszenie i zaśnięcie.

10.VII Pobudka spokojna. W pokoju opis minionych dni. Potem z tatem origami, krzyżówki i na końcu uzupełniamy minki. W międzyczasie trochę wygłupów i chętne przeglądanie nowej książki "Elementarz Juniora". Obiad 12:40, gdzie Łukasz ściąga panierkę (mąkę z jajkiem) nazywając "skóra". W godz. 10:15-11:00 zabiegi. Włodek zaplanował rowery, ale przysypiam. Łukasz w tym czasie odreagowuje, być może znudzony czekaniem ? Włodek puszcza niezadowolenie w moją stronę co jest bez sensu, bo daje zasadę "Nie pasuje mi, więc biję" ?! Chwila przytrzymania, ale ręce nagryzione. Potem bardzo chętne czytanie książki pt. "Przysłowia polskie". Pierwszy raz widzę tak duże  zainteresowanie czytanym tekstem. My natomiast , po krótkich sprzeczkach decydujemy się na spacer plażą w kierunku Gąsek. Idziemy obserwując opalające ciała w różnych odcieniach i w efekcie końcowym dochodzimy do wniosku, że za gorąco na spacer i szkoda pogody. Wracam z Andżeliką do pokoju po ręczniki, parawany itp. przedmioty niezbędne do plażowania. Natomiast chłopaki plażą dochodzą do naszego mniej zaludnionego miejsca. Łukasz oczywiście niezbyt szczęśliwy, ale w efekcie końcowym korzysta z kąpieli w morzu. Potem je rytualną kukurydzę i zagaduje o Seven Days, więc kupujemy. Prubujemy rzucać bumerang, ale niechętnie. Podczas powrotu do domu mówi "laptop tak", więc pomyślałm, że być może ta kąpiel w morzu była w celu uzyskania laptopa ??? ... bo takimi schematami myśli Łukasz :)  Godz. 18:00 zbiórka, ponieważ Włodek patrząc na nadciągające chmury zapowiada deszcz. Wstępujemy do baru na planowanego przez Łukasza hot doga, ale widzę spore napięcie. Ja zamawiam rosół aby było szybko, ale był to mój najdłuższy czas oczekiwania na tego typu danie, ponieważ gotowano dopiero makaron a być może i sam rosół ? Na hasło "wstajemy" brak reakcji, a w efekcie końcowym krzyk i skakanie. Powrót chodnikiem przy ruchliwej drodze, więc nerwowy, ponieważ nie mamy pewności czy Łukasz nagle czegoś nie wykombinuje. Chwila śmiechu. Natomiast do ośrodka wbiega, zrywając będącego kwiatka na recepcji. Pan patrzy zdziwiony. Ja też w takim przypadku, ponieważ ośrodek jest dla niepełnosprawnych, wiec żadne zchowanie nie powino dziwić. W pokoju porządny opierdziel, ponieważ ile można obchodzić się jak z jajkiem. Zawsze tak jest najpierw przymykamy oko udając, że nie widzimy, potem rozmowy, delikatne upomnienia i kary, ....opierdziel, ...  a w efekcie końcowym jeśli nic nie pomaga to zabieramy wszystko i tak konsekwentnie aż do skutku i osiągnięcia zamierzonego celu. Wszystko odbywa się również kosztem naszego zdrowia, ponieważ nie jesteśmy robotami i w bezradności uczucia szarpią nami różne strony. W domu kąpiel, opisy dni, wstawienie minek, krzyżówka i bardzo chętne czytanie wierszy "Przysłowia Polskie". Koniec pracy godz. 22:00 i spanie. Dzień bez laptopa za kombinacje w barze.

Sumując wyjazd można powiedzieć, że Łukasz świetnie sobie radzi z różnymi napływajacymi bodźcami np. dnia poprzedniego naprzeciw w ośrodku zafundowano nam głośną muzykę, która nawet mnie drażniła, na stołówce sporo ludzi plus dzieci z kolonii i muzyka z głośników. Na plaży tłumy ...  czyli niezły trening z integracji sensorycznej :)

11.VII Pobudka spokojna. Podczas śniadania Andżelika pyta o kakao, więc mówię "skoro jest mleko to i kakao". Poszła sama, ponieważ musi uczyć się samodzielności i przyniosła kawę, bo zamiast samodzielnie rozglądnąć się i pomyśleć to znalazła tzw. "jelenia" do pomocy. Pewnie też tradycyjnie pomyliła słowa. Łukasz uzupełnia minki i opisuje miniony dzień. Humor taki bardzo zachwiany. Widocznee spore napięcie, ale też zauważalna próba poradzenia sobie z samym sobą, z gorszym nastrojem i widać, że sam ze sobą toczy boje aby nie wybuchnąć nagłą złością m.in. gryzie długopis, pomrukuje i mówi "dzieci, pomagamy dzieciom, raz, dwa, trzy, cztery, ..." mówi podenerwowany Łukasz odreagowując  swoje nerwy     . Z Włodkiem patrzymy zdziwieni na siebie uśmiechając się i posumowując "Skąd on to bierze ?" bo teksty faktycznie są odpowiednie do sytuacji, ale my ich nie mówimy skojarzeniowe ale pasujące ............................................................będę uzupełniać ale w międzyczasie

W godz. 10:15-11:00 zabiegi. 11:30-12:30 plażowanie. Ludzi multum i dudniące z boku Disco Polo. Na szczęcie za parawan przyszło młodsze pokolenie i zmieniło na coś przyjemniejszego. ........................................

12.VII

13.VII

yes  W Sarbinowie widoczne spore zainteresowanie czytaną książką pt. "Przysłowia polskie"  (Rymowanki dla dzieci) .

Można powiedzieć, że moja edukacja Łukasza nie jest doskonała, ale czy na tym etapie rozwoju umysłu potrzebuje doskonałości ? Raczej nie. Potrzebuje osoby z którą będzie mógł się porozumieć, która zrozumie i zaakceptuje przeróżne dziwne zachowania, umiejąc wyznaczyć rozsądne ich granice.

 

Nowe miejsce noclegowe więc Łukasz zdecydowanie sprawdza i kombinuje na ile może sobie pozwolić. Ja świadoma tego nie jestem pewna żadnej minuty i wciąż obserwuję próbując przewidzieć i wychwycić nagłą zmianę nastroju. Większość odreagowań była króciutka. W górnych opisach jest widoczna wieczna obawa i manipulacja. Nawyki wymuszania poprzez bicie, krzyk, gryzienie zostały wypracowane w szole podstawowej, ponieważ Łukasz nie chciał sie dopasowywać więc kombinował. Nawyki są bardzo mocno utrwalone, a do tego okre dojrzewania wiec chyba jeszcze pomęczymy sie. Najgorsze to jest to, że przed nami zmiana Nauczycieli i całe czas analizuję jak to zrobić aby to co wypracuję poczas wakacji utrzymać w roku szkolnym ??? Łukasz ze mną potrafi spokojnie i aktywnie przesiedzieć przed książkami nawet do 10-ciu godzin. Z Nauczycielem 1-2 h i jest niby zmęczony, plus w międzyczasie siku tak, stymulacje głosowe, wyłączenia śmiechem, krzyki i cała reszta eksperymantów :)

Początkowy pobyt nad morzem przyniósł duże wątpliwości w sens przyjazdu, ale z każdym dniem nabieram większej siły, poczucia bezpieczeństwa i wiary odzyskując stabilizację i spokój emocjonalny :)

14.VII Powrót do domu.

15.VII Łukasz budzi się z kiepskim humorem, więc mocniejsze średniej długości odreagowanie. Nie interweniuję i czekam na samodzielne zejście na śniadanie. Za humorki zakaz na cukier i laptop. Herbaty oczywiście nie pije i proponuje "witamina tak". Dzień miał być spędzony z laptopem, ale skoro "zakaz", to pozostawiam Łukasza z rysowaniem kolejnej pracy w temacie"Kaplice różańcowe". Ja rozpakowuję walizki, sprzątam i piorę. Natomiast Włodek zrywa i zaprawia owoce z ogrodu. Łukasz siedzi nad swoją pracą, ale rysuje tylko gdy wchodzę do pokoju. Trochę też piszemy. Dzień spokojny. Poranna faziorka -nie wiem o co chodziło, być może jakaś wymyślona bzdurna zasada w celu uzyskania komputera.

16.VII Dłuższe spanie. Śniadanie i obiecany nad morzem na cały dzień laptop, z przerwą na obiad w altance. Dzień spokojny.

17.VII (niedz.) Dzień rozpoczęty CBeebies. Godz. 12:00 śniadanie. 14:30 siadamy chociaż na chwilę do pracy, aby nie przedawkować komputera. Łukasz opisuje samodzielnie pobyt w Sarbinowie, ale robi to w punktach co nie do końca mi pasuje. Potem robimy poprawę opisu. 17-ta laptop do końca dnia z przerwą na obiad w altance. Gdy podczas opisu dyktuję słowo "wybrać" to pisze wyprać, bo wyraz mało znany, nie ćwiczony indywidualnie tylko użyty w mowie potocznej np. "wybierz, którą chcesz koszulkę ?", ale w tym przypadku brak skupienia nad słowem, bo dając dwie koszulki, jest oczywiste, że którąś ma wziąść. Wieczorem oglądam z Włodkiem komedię romantyczną. Problemy z zaśnięciem, ale bez specjalnych kombinacji.

18.VII Dzień rozpoczynam myciem podłogi i prasowaniem. Godz. 13 -ta Łukasz rysuje rośliny okopowe, uzupełnia opisy dni i wykonuje "Kartę pracy" - Dni świąteczne 2016 r. zaangazowanie bardzo słabe. Wieczorem laptop. Zasypianie długie  z mocniejszym krótkim odreagowaniem.

19.VII W nocy Łukasz ma problemy z zaśnięciem, więc nie budzę. Otworzenie oczu z kiepskim humorem i mocnym odreagowaniem. Nie interweniuję i czekam aż Łukasz samodzielnie wstanie z łóżka. Potem leżenie spokojne, przeplatane śmiechem. Ok. godz. 14:30 tracę nadzieję na samodzielne wstanie i upominam. Reakcja bardzo szybka i zejście na śniadanie. Potem samodzielne i chętne ubranie się, pościelenie łóżka, umycie zębów i gotowy do pracy siada przy biurku. Praca udana i aktywna w godz. 16:00 - 19:35. Duże zainteresowanie tytułem naszej Playlisty "Muzyka podczas pracy".

- "uśmiechnięty komputer, za współpracę tak, za współpracę na laptop tak, popiszesz tak, jeszcze popisać tak"  -negocjuje Łukasz po niezbyt udanej pobudce

- "chmura jest niebieska" -odp. Łukasz na pytanie "Gdzie jest chmura ?"

- "po deszczu jest pogoda" -odp na pytanie "co jest po deszczu ?"

20.VII Pobudka godz. 10:10. Długie posiedzenie w WC. Samodzielne długie śniadanie. Ok.  godz. 12:20 rozpoczynamy pracę. Łukasz czyta, uzupełnia album z 2016 r. i zapisuje odpowiedzi na różne pytania. Godz. 14:30 pieczemy ciasto, ponieważ popołudniu mamy gości. Łukasz obiera jabłka z autystyczną dokładnościa, więc tłumaczę,  że obok ogonka nie musi obierać. Również dopytuje o popsutą częsć  owocu. Tłumaczę "jabłko spadło, nabiło siniaka i popsuło się". Wypowiedź spodobała się, więc była konsekwentnie kilkanaście razy powtarzana. Godz. 16:00 laptop, a my przechodzimy do altanki. Łukasz zagląda przez okno, a w końcu ubiera czapkę, buty i przychodzi zrobić rozeznanie czy aby przypadkiem nie mamy jakiś smakołyków. Zapytany "co chcesz ?" -odp. "ziemniaki". Ok. godz. 19:30 obiadokolacja i powrót do laptopa. Godz. 22 -ga siadamy jeszcze na chwilę do pracy -"Karta pracy z wyrazem "Gdzie ...", uzupełnianie minek i opisu dnia. Koniec godz. 23:40. Dzień bardzo spokojny i udany. Chwilowe mruganie okiem i nadmierny uśmiech podczas czytania :) Praca spokojna, chętna, bez zakłócaczy.

Wypowiedzi

- "będzie bieżnia tak" -hasło spodobało się, więc jest powtarzane

- "mamo trzymać tak, mocno tak, pan rajdowy tak, pan ręka, mocno Wojtek tak, tato pan Wojtek, duży pan Wojtek, gigant pan Wojtek" - chodzi o złapanie za barki i pociągnięcie w tył, tak jak zrobił to Pan Wojtek podczas pieszego rajdu

- "nie wiesz, nie wiem" -dopytuje Łukasz o usłyszany odgłos, a chodziło o lep na muchy, który spadł na podłogę

- "obojętne" -powtarza po mnie Łukasz, z zainteresowaniem nowe słowo, które wprowadziłam VII.2016 r. podczas oceniania zachowania. W tym przypadku dotyczyło przyklejonego zdjęcia przez Łukasza, który upewnia się słowem "wyżej tak" (czy w dobrym miejscu ?)

- "szufladkę tak, dwa szufladki" -upewnia się Łukasz podczas rysowania zaznaczając delikatnie kreski

yes Powrót większej samodzielności np. podczas śniadania było często "mama tak" np. obowiązywało mnie wkładanie i wyciąganie bułek z tostera, tego dnia Łukasz nie czekając na mnie obsłużył się samodzielni. Podobna sytuacja podczas obiadu zawsze było "Nestea tak", a tym razem po prostu wstał i energicznie obsłużył się. Również dotyczy to wyżej opisanej sytuacji sprawdzającej, czy jemy coś w altance :)

21.VII Pobudka godz. 9:30, ale Łukasz jeszcze podsypia. 10:30 siadamy do pracy, która zostaje przerwana usłyszanym dzwonkiem do drzwi, więc odsyłam Łukasza na śniadanie. 11 -ta uzupełniamy opis wczorajszego i dzisiejszego dnia oraz zapisujemy święta będace w grudniu. 13:20 przerwa na Toffife. 15:00 praca z GWO -GimPlus kl.1 (mnożenie i dzielenie ułamków, zadania z proporcji) i j. polski -Władcy Słów.  W międzyczasie chwilówka stymulacji ruchowej. 18:00 obieramy ziemniaki, gramy w badmintona (100 odbić) i uzupełniamy opis minionego dnia. 18:40 obiadokolacja. 20:00 laptop. Dzień bardzo spokojny, zaangażowanie ok.

22.VII Brak notatki, ale na pewno budzę wcześniej Łukasza, ale ponownie zasypia. Kolejna pobudka późna i niezbyt udana . Zejscie zamiast do kuchni to do pokoju. W pewnym momencie głośny okrzyk słowny, więc podgłaśniam muzykę. Niestety sprowokowałam mocniejsze odreagowanie poprzez stukanie w ścianę, gdzie uległa uszkodzeniu szyba w obrazie.  Na godz. 15 -tą mamy zapowiedzianych gości, więc staram się trochę posprzątać.. Łukasz samodzielnie przepisuje różne hasła z przyrody kl. 4 . Przerwa na pizzę i powrót do pisania, ponieważ w rewanżu za faziorkę ma wyznaczonych 5 stron formatu A4. Wieczorem 150 odbić w badmintona, odpoczynek na ławce i słodki upominek w postaci loda, uzupełniamy album z 2016 r. Koniec pracy godz. 23 -cia. Łukasz pozostaje przy komputerze, a ja przysypiam.

Przez długie lata nikt nas za bardzo nie odwiedzał, a w tym roku chyba nadrabiamy wszystkie zaległości :)

23.VI

25.VII Pobudka 10:30 i telewizor. Śniadanie i długie posiedzenie WC, gdzie trochę niezadowloenia więc przypominam obowiazujące zasady i konsekwencje. Godz. 13:30 rozpoczynamy pracę w altance m.in. krzyżówki, nowe słówka, obliczanie miar kątów, opis dnia, stany skupienia wody. Podczas pracy średni kryzys za który rzucam propozycję 500 odbić w badmintona, a potem 600 i odzyskanie laptopa. Godz. 16:55 zostało zaliczonych 200 odbić w 20 minut. Potem przerwa i kolejne 100. Obiad i jeszcze ok. 230 odbić . Koniec pracy godz. 20:00 i komputer. Dzień w sumie aktywny i udany.

yes kolejny rekord w zaliczonych odbiciach w badmintona, czyli ok. 520 razy :)      Również mniej odbić celuję na paletkę Łukasza, więc musi się trochę więcej poruszać.

26.VII  Budzę się zmęczona i obolała, więc potrzebuję czas na rozruch. Godz. 12-ta Łukasz schodzi łaskawie na śniadanie. Słysząc pomruk niezadowolenia wychodzę. Godz. 13:15 robimy Kartę pracy z pytaniem rozpoczynającą się słowem "Z czym ...". Łukasz zapytany "Z czym jest kanapka ? -odp. "kanapka jest chleb". Widząc krople deszczu proszę "Rozwiń roletę".  Reakcja jest zadziwiajaco prawidłowa. Sytuacja podsuwa mi kolejny pomysł na kartę pracy (przyczyna-skutek) z pytaniem "Dlaczego ?" i odpowiedzią "Ponieważ ..." . W tym celu Łukasz rysuje brudną koszulkę i pralkę. Potem mam problem z kolejnością wklejenia obrazków, bo co pierwsze brudna koszulka czy pralka ? Pytam Włodka i zdezorientowany odpowiada "Ty to zawsze wymyślisz" :) Proste i oczywiste rzeczy dla zdrowych ludzi w świecie autyzmu są wielką niewiadomą.

Podczas pracy widząc kombinację i niechęć wychodzę. Łukasz widząc w drzwiach tata nagle entuzjastycznie, z wielkim zaangażowaniem pracuje dopytując o podpowiedzi do haseł w krzyżówce wiec schodze. Kolejne kombinacje, znowu wychodzę pozostawiajac tekst do samodzielnego przepisania. Chwila moment i Łukasz przynosi zaliczone zadanie, a potem siada przy stole czekając na dalszą pracę. Koniec godz. 21:30. Praca była wolna, ale próbuję odzyskać prawidłowe zaangażowanie i tempo współpracy.

Andżelika będąc nad morzem mobilizowała się do właściwego zachowania dbając o to aby mieć dobrze. Dochodziło do tego, że chciałam iść nad morze sama, więc mówię "zostań z tatem", a ona leci za mną nie darując. Natomiast po powrocie do domu włączyła sobie na luz pokazując "mam wszystko gdzieś ". Dzisiaj dopiero po 1,5 tygodnia w końcu odezwała się normalnym głosem. Problem jest w tym, że nagle dziewczyna wskakuje na zupełny wyłącznik udając niewinną dziewczynkę. Uważam, że dziecko powinno dbać o siebie, a nawet kłócić się o swoje prawa. Obecnie adoptując dziecko zwracałabym uwagę na emocje, czy jest jakakolwiek wrażliwość np. na czyjąś krzywdę . Również ważna róznorodność emocji na twarzy. Z czasem dodam osobny opis :)

Piszę często o gorszych humorach Łukasza, ale są to dosłownie chwilówki ok. 1-10 minut, które zdarzają się sporadycznie. Obecnie w domu raczej mamy opanowane bicie osób drugich, natomiast pracujemy nad likwidacją samouszkadzania. Staramy się nauczyć bezpiecznego rozładowania poprzez ruch :)  Zdecydowaną większość dnia Łukasz jest spokojny, uśmiechnięty, zainteresowany tym co się dzieje dookoła, chętny do zabawy czy rozmowy. Również bardzo sporadyczne stymulacje.  Ogólnie jedyna rzecz najtrudniejsza to ROZUMIENIE MOWY. Zasób słownictwa bardzo bogaty (zna więcej słów niż Andżelika), ale problem ze słowami abstrakcyjnymi. Cały czas pracujemy z krzyzówkami np. "Supełek",  które Łukasz bardzo lubi rozwiązywać .

27.VII Postanowiłam skrócić filmik, ponieważ po 5 minutach sama mam dosyć :) Godz. 13:30 wyjazd do Wrocławia w celu uzupełnienia potrzebnej dokumentacji do dalszego indywidualnego nauczania. Łukasz w samochodzie gimnastykuje swoje ciało na wszystkie możliwe sposoby. .... W drodze powrotnej wstępujemy do sklepu firmowego Tescoma w celu zakupu dla Łukasza przyrządów do ozdobnego wycinania warzyw i owoców. Pomysł na nowy zakup zainspirowany książką pt. "Nie do wiary w kuchni czary". Potem rytualny McDonald's i powrót do domu. Obserwując  pojazdy trudno się dziwić dużej ilości stłuczek, bo nawet kilka aut jednocześnie wychyla się do wyprzedzenia jadącej ciężarówki . W domu laptop.

28.VII Ostatnio pracuję nad większa samodzielnością i otwartością współpracy, więc rano czekam na samodzielne wstanie. Niestety leżenie zakończone większą faziorką, ale kontrolowaną. Wyłączam telewizor dając czas na przemyślenia. W konsekwencji śniadanko skromne -bułka i woda. Andżelika również jedzie na wyłączniku, więc kombinuję jak dotrzeć do dziewczyny aby zapobiegała o lepsze jutro. Godz. 17 -ta mobilizacja do pracy i plewienie. Łukasz niechętny, bo i zajęcie nie dla męźczyzny więc gramy w badmintona zaliczając 300 odbić. Potem udane i cierpliwe obieranie jabłek, z których tato robi kompoty. W domu kolacja i uzupełniamy opisy dni kończąc godz. 23:15. Początek dnia kiepski, ponieważ porozumiewanie się za pomocą niepożądanych zachowań powraca jak bumerang. W konsekwenji dzień bez laptopa, pomimo udanej drugiej części dnia :) 

29.VII Wieczorem mamy gości, więc dziewczyny sprzątają. Łukasz dłużej śpi. Godz. 15 -ta Łukasz samodzielnie opisuje historyjkę obrazkową. Potem rysuje na swoich kartkach Dan-markt ,  robi ciasto -skubańca i obiera jabłka na kompot. Ciasto jeszcze parę razy i będzie robił samodzielnie. Współpraca chętna.  Dzień bardzo spokojny. Widząc naszą koleżankę zainteresowanie idzie w stronę lakierowanych sandałków. Przed spaniem 2 h komputer.

30.VII Pobudka i śniadanie ok. Potem Łukasz rysuje długopisem na swoich kartkach Dan-markt obrazki z bajek, czyta książkę pt. "Figielek" (1-szy rozdział) plus robimy opis. Następnie omawiamy i poprawiamy wczorajszy opis historyjki, kończymy kartkę z albumu "Zakończenie roku szkolnego 2016 r.", uzupełniamy opis minionego dnia i pieczenie kiełbaski nad ogniskiem.  Potem Łukasz  rozsiada się pomiędzy gości nie mając żadnych problemów, że nagle jest osiem osób, których wogóle niezna, a w sumie to 10. Godz. 20 -ta laptop. Dzień bardzo spokojny, współpraca chętna :) My natomiast siedzimy na dworze do 2-iej w nocy.

Przebywając w większej ilości ludzi również mam częściowe wyłączenia umysłu i problem z kontaktem wzrokowym. . Osoby widząc mój inny sposób zachowania, mogą np. myśleć, że jestem z czegoś niezadowolona, ale to nie w tym rzecz . Po prostu należę do grupy tzw. "sztywniaków" i czy mam z tego powodu ubolewać ? Czy mam się tłumaczyć "jestem biedna nieszczęśliwa autystka. NIie ! Taki mam sposób bycia i nie jestem odosobniona, bo takich podobnych osobowości widzę wokół siebie bardzo dużo i mogę się tylko domyślać, że im czasami też nie jest łatwo .

Pracując z Łukaszem, również pracuję nad sobą. Uczę się mniej emocjonalnie podchodzić do różnych sytuacji, akceptować siebie dając pozwolenie na niedoskonałość ponieważ nie jestem robotem :) Nie umiemy doceniać tego co mamy, nie szanujemy wartości rodzinnych, skupiamy się na byle nieistotnych rzeczach robiąc z tego wielki problem, mamy zbyt mało ruchu, żyjemy w ciągłym biegu i stresie ...   czy to jest korzystne dla naszego organizmu ?

Andżelika nie miała praktycznie nic. Dzisiaj ma uważam całkiem dobrze, a miałaby jeszcze lepiej gdyby umiała docenić np. daję nową kurtkę (bez okazji) i nie słyszę słowa "dziękuję", zero zadowolenia, kurtkę mierzy bo poprosiłam o założenie, a potem wrzuca do szafy  ...

VII.31 Kolejny dzień gości, ale tym razem idziemy na Obryw Bardzki.  Rano wstaję może godz. 8:00. Chwila komputera i mycie naczyń. Łukasz słysząc o wycieczce od razu negocjuje "laptop tak". Dobra dostaniesz komputer -odpowiadam. "Nie komputer, laptop" -upewnia się Łukasz. Włodek zastanawia się czy Obryw Bardzki, czy Kapliczki Różańcowe ze względu na zapowiadany deszcz. Zjazd do Barda i ruszamy w kierunku Obrywu Bardzkiego. Łukasz rusza szybkiem krokiem, ale zwalnia ze względu na brak powietrza. Po chwili nad nami chmura z której spada duża ilość deszczu.  Uczestnicy wycieczki stoją przy Źródełku Maryii zastanawiając sie "Co dalej ?", więc sugeruję "skoro stoicie w deszczu to nie lepiej iść w górę". Resztę drogi pokonujemy w ociekających kurtkach. Punkt widokowy nagrodza niezbyt udaną pogodę. Natomiast w drodze powrotnej świeci słońce. Obok przystani siadamy  na chwilę. Włodek zamawia frytki. Łukasz natomiast dorzuca hasło "Coca -Cola tak".  Zachowania są ok. więc zgadzamy się :) Godz. 16 -ta laptop. Ja myję naczynia. Potem w godz. 20:00-24:00 laminuję, skanuję i uzupełniam na naszej stronie albumy Łukasza z 2015 i z 2016 r. . Dzień bardzo spokojny .

SIERPIEŃ

1.VIII Poranek standardowy -pobudka godz. 10:20 i powolne samodzielne śniadanie. Praca biurkowa od godz. 12:30. Bierzemy test z "......."  pt. ".....". Opis ciekawy, więc robimy kartę pracy. Łukasz początkowo nie bardzo zainteresowany, ale wciąga się, a nawet śmieje podczas tłumaczeń "Ziemniak przypłynął z Ameryki do Polski. Narysuj żaglowiec, a na nim ziemniaki robiące papa". 14:30 przerwa na lody. Potem wykonujemy rysunki w temacie "czas -przeszły, teraźniejszy i przyszły". 17:15 zajęcia ruchowe na dworze (1h) 150 odbić w badmintona, a potem m.in. ringo, bumerang, squep, ... 18:15 obiad, i jeszcze opis wczorajszego i dzisiejszego dnia. Godz. 19:45 laptop. Dzień bardzo udany :)  Andżelika odzyskuje przytomność umysłu więc proponuje, że chce pracować. Blokada rozpoczęta opisem pobytu nad morzem, więc ma go uzupełnić.

Podczas omawiania tematu z "czasami" wynikł problem typu, że na osi czasu mamy czas w kolejności -przeszły, teraźniejszy i przyszły.  Natomiast w sytuacji wykonanej czynności jast odwrotnie, czyli czas przyszły, teraźniejszy i przeszły.   Niestety takie zawirowania utrudniają zapamiętanie informacji, ponieważ brak jest logicznej kolejności. Jeśli zrobię 1. Będę jeść paluszki 2. Jem paluszki 3. Zjadłem paluszki, czyli czas "przyszły, teraźniejszy, przeszły" to może zostać utrwalona błędnie kolejność czasowa. Podobny problem dotyczy kolejności rysunków "przyczyna -skutek", ponieważ "pierzemy spodnie, bo są brudne" czy "Są brudne spodnie, więc pierzemy" :)        Ostatnio np. powiedziałam "Jabłko spadło, zgniło, nabiło siniaka" . Łukasz zdanie zarejestrował i już nie dało rady poprawić kolejności czyli "spadło, nabiło siniaka i zgniło.

2.VII Poranek spędzam na tarasie korzystając z czystego powietrza i słonecznego dnia. Łukasza budzę ok. 10:00, ale jeszcze zasypia. Godz. 13:30 rozwiązujemy krzyżówki. Chęci średnie, więc proponuję hamak. Początkowo Łukasz nie chce, ale potem zgadza się. Bujanie w hamaku ok. 1 h. Potem ulubione spagheti zrobione tradycyjnie przez tata i powrót do krzyżówek. Przerwa na zajęcia ruchowe ale dochodzę do wniosku, że lepiej na dworze. Biorę odtwarzacz płyt, który podłączam w altance. Łukasz chętnie zalicza 250 odbić w badmintona i siada na ławce (ja plewię), a potem zrywamy jabłka. W domu godz. 20:00 uzupełniamy opis minionego dnia, Łukasz chętnie czyta książkę pt. "Figielek" i godz. 21:00 laptop. Dzień mniej aktywny niż wczoraj, ale ogólnie spokojny. Kilkusekundowa złość podczas rozwiazywania krzyżówki, gdy zajmuję się czymś innym.

3.VIII  Godz. 1:00 w nocy zastanawiam się czy jeszcze coś robić, czy iść spać :)

4.VIII ....

5.VIII  Wyjazd w góry.    Opisy wędrówek będzie robił Włodek :)

6.VIII  Dzień deszczowy, więc spędzony w domu.

7.VIII  Ćwilin, czyli  52-gi szczyt z listy Diademu Polskich Gór . Długość wędrówki 10,14 km, przewyższenia 616 m  http://www.wedrujaczautyzmem.pl/node/327#

8.VIII  Luboń Wielki i długość trasy -12 km, przewyższenia -592  m

Można pomyśleć "Co to za terapia, ciąganie autysty po górach ?" ,  więc opiszę w skrócie trudności z którymi zmierzył się 8 sierpnia Łukasz, a więc...

Wcześniejsza pobudka godz. 7:00;  pokonanie 12 km w dobrym tempie pomimo sporego wzniesienia;  podczas zejścia pokonanie krótkiego odcinka stromym szlakiem, a potem po licznych kamieniach;  czekanie pod sklepem na tata, który poszedł po samochód plus słuchanie odgłosów przjeżdzajacych samochodów;  oczekiwanie dość długie w barze na obiad, a potem kiepskie kotlety mielone;  zakupy w Biedronce, gdzie sporo ludzi i głośno;  przejście do ciastkarni; ok. 21:30 opis minionego dnia.

yes   Łukasz musiał być odpowiedzialny, wytrwały, poradzić sobie z nadmiarem dochodzących bodźców czy być może bólem nóg.  Musiał dostosować się do zwykłego niecodziennego dnia i zdał na szóstkę.  Czy mogę chcieć czegoś więcej ? Pewnie "tak" aby był zdrowy, bo tego nic nie zastąpi  :)

Pozdrawiamy wszystkich odwiedzających naszą stronę :)

13.VIII Ósmy dzień w Rabce Zdrój i na końcie 6 udanych wypraw. Najciekawsza i natrudniejsza to Luboń Wielki. Średnia długośc trasy to ok. 10 km. 11-ty kryzys na początku trasy, a raczej próba poprawienia swojej sytuacji, bo przecież siedzenie w pokoju z laptopem byłoby fajniejsze :)  Potem bardzo dobrze. 12 -ty na początku trasy kolejna mocniejsza fala buntów, więc zakazy. Potem w miarę ok. ale sporo stymulacji głosowej. Kolejne odreagowanie w samochodzie i w domu, raczej ze względu na zakazy i sposób poradzenia sobie z niepasująca sytuacją. 13-ty wyjście w trasę z buntem, więc tłumaczenia, a w efekcie końcowym wylana w trawę Ice Tea i herbata. Potem super cały dzień :)

14.VIII Kolejny szczyt na koncie i tym razem Modyń ( Endomondo naliczyło 9,83 km, przewyższenia 510 m). Wędrówka w górę dość wyczerpująca, ale zaliczona przez Łukasza super. Na szczycie krótki odpoczynek, ponieważ Włodek obawia się zapowiadanej na godz. 12:00 burzy. W pośpiechu umyka naszej uwadze nagłe pogorszenie nastroju Łukasza, więc następuje silniejsze, krótkie rozładowanie. Reszta drogi bezproblemowo -sprawnie i bardzo szybko. W drodze powrotnej obiad i do picia za wejście IceTea, a za zejście woda (mieszane pół na pół). W Rabce Zdrój zakupy w Biedronce i powrót do domu. Godz. 16:10 za oknem spóźniona burza.

Zakaz na laptop więc powróciło zainteresowanie zdobywanymi szczytami. Listę szczytów Diademu Polskich Gór zapomniałam zabrać więc Łukasz koloruje w książeczce.

15.VIII Szczyt Polica i przed wyjściem Łukasz w samochodzie ma krótki kryzys. Natomiast szlak w górę i częściowo w dół pokonany z odgłosem stymulacji głosowej. Droga powrotna z każdym krokiem coraz sprawniejsza . Pierwszy dzień mojego gorszego humorku  w postaci dąsów, wyłączeń i obrażania  :)

16.VIII Planowana krótka wędrówka po dwóch dość wyczerpujących szczytach. Kierunek to Maciejowa (długośc planowana to 8 km, ale wyszło 11,5). Widząc znowu strome podejście mam dosyć więc organizujemy krótki odpoczynek po którym jest zdecydowanie lepiej. Łukasz przed wyjściem z domu zalicza drobny kryzys, natomiast przejście trasy rewelacyjne :)

yes Długość z sumowanych wędrówek to 95 km

17.VIII Spacer lasem w okolicy Rabki Zdrój. Długość spaceru to 8,6 km  w 2h i50 min. Łukasz chodzi bez problemu, ale trochę niechętnie i dużo stymulacji głosowej. Gdy koleżanka Paulina pokazuje na mapie, że już blisko do domu to stymulacja zostaje zamieniona na negocjowanie "wesołe miasteczko tak". Ja odpowiadam "za te odgłosy" więc to idzie do tata :)

18.VIII Dzień w którym Włodek zaplanował sobie samotny wyjazd z Pauliną. Moim zdaniem w celu ucieczki od ciągłego mojego przekomarzania z Andżeliką. Zgodziłam się doradzając Kasprowy Wierch. W nocy nie mogę spać  więc ok. godz. 4 -ej proponuję " jedziemy również" z myślą zmiany szczytu, ale słyszę ciszę, a po chwili łaskawe "zbierajcie się". Oczywiście taką propozycję olałam. Łukasz śpi do godz. 10-ej, a ja siedzę w kuchni nie bardzo wiedząc co ze sobą zrobić. Wrzucona w stan niebylejakiej złości pakuję ubrania do walizek stwierdzając " Wracamy do domu". W takich momentach w padam w stan obojętności na wszystko. Siedząc w kuchni rozmyślam "co dalej ?" i postanawiam ... iść sama z Łukaszem na spacer. Niby nic nadzwyczajnego iść z własnym dzieckiem na spacer, ale nie w przypadku gdy w każdej chwili może dostać nagłego ataku złości. Włodek wraca do domu godz. 12:00. Natomiast my idziemy . Najpierw pokonujemy ok. 1,5 km chodnikiem obok ruchliwej drogi. W centrum, jeśli tak można to nazwać, ponieważ miasteczko nie ma wyrażnie zaakcentowanego rynku. W sklepie kupuję długopisy pytając jednocześnie o lody i okazuje się, że przeszłam tuż obok nie zauważając budki. Niestety tak jest na wyłączniku, dużo rzeczy umyka. Umysł nie radząc sobie wyłącza się. Łukasz wybiera lody straciatella i czekoladowe. Potem idziemy do skansenu zbujników, gdzie m.in. biegamy po kamieniach odzyskujac diamenty, robimy króciutki teatrzyk kukiełkowy, Łukasz testuje łóżko posłane sianem . Na koniec siadamy do pomalowania zbujnika na szkle. Ostatatnia czynność wykonywana w bardzo wolnym tempie i po dłuższym czasie widac znudzenie, co objawia się też w stymulacji głosowej. W drodze powrotnej wstępujemy na bardzo dobrą pizzę. Powrót chodnikiem ok. 1.5 km szybki bez odpoczynku. Wyjście ogólnie bardzo udane.

Założenie końcowe było "Łukasz zaliczy spacer ok. zostajemy do soboty, nie zaliczy wyjeżdżamy do domu". Również obiecuję "Wesołe miasteczko", ale dodatkowo musi zaliczyć jeszcze jeden szczyt.

 

 Łukasz został przyjęty do Liceum w Ząbkowicach. Planowaliśmy pierwszy rok rozłożyć na 2 lata w celu uzyskania czasu na rozwinięcie mowy i lepsze rozumienie sytuacji w celu m.in. utrzymania Łukasza w jak najlepszej kondycji. Przedwczoraj podczas wędrówki dostaliśmy telefonicznie informację, że Nauczyciele muszą najpierw poznać Łukasza i dopiero ewentualnie w drugim półroczu. Wniosek -kolejna szkoła chce eksperymentować, ale za pół roku możemy mieć taki efekt końcowy,  że znowu będę chłopaka zbierać przez dwa lata. Dlaczego mam szpikować chłopaka lekami skoro pracując ze mną świetnie sobie radzi. Problem jest gdy wchodzą osoby obce to zdecydowanie nasilają się kombinacje typu stymulacje, gryzienie, bicie, agresja, siku tak i cała gama przeróżnych zachowań. Niestety nawyk obrony poprzez agresywne zachowania został tak mocno zakodowany w szkole podstawowej, że wciąż powraca. Obecnie tylko lepsze rozumienie sytuacji i mowy może to wyrównać, a na to potrzebujemy czasu.  Nikt nie jest sobie wstanie wyobrazić w jak fatalnym stanie jest Łukasz podczas wyłączeń. Wszystko co osiągnęłam to nie miłością, ale ciężką konsekwentną pracą. Motorem napędzającym jest moje RAD które jest uparte i bezwzględne, a w chwili złości wyłącza wszystkie uczucia dążąc obsesyjnie do uzyskania zamierzonego celu.

Tak bardzo spłyca się problem tej choroby, że jest zupełny brak zrozumienia dla typowych autystów  :)

19.VIII Planowałam wyjście na Krzesanicę, ale doszłam do wniosku, że jednak kondycja Łukasza nie jest idealna a trasa trudna.Również niebezpieczna na chwilę obecną, ponieważ podczas wędrówek było kilka odreagowań w postaci biegu czy skakania. Zastępczo decydujemy się na Gęsią Szyję. Trasę znamy i jest niebezpiecznie tylko na szczycie, gdzie wchodzić nie trzeba. Wyjazd z domu godz. 5:15. Wyjście ok. 6:10. Łukasz początkowo idzie wolno i często siada, ale potem nabiera tempa i to ja upominam o odpoczynek. Dystans okazał się najdłuższy bo ok. 15 -cie km. Wędrówka zaliczona rewelacyjnie.

20.VIII Powrót do domu w godz. 11:30 -16:50. Łukasz spokojny i dzielnie znosi długi przejazd. Chwilami stymulacja głosowa, którą wyciszamy rozmową (upomnieniem) lub zabawą np. "ręce do góry", czyli łaskotki. Obiad tradycyjnie w  McDonald's. W domu Łukasz laptop, a ja siadam przy komputerze przygotowując się do tworzenia kolejnych filmików. Wyjazd byłby zaliczony do bardzo udanych gdyby nie Andżelika i jej kombinacje. Nad morzem była grzeczna i starała się panować nad swoimi złośliwościami i zapuściła paznokcie, które pomalowałyśmy więc pomimo różnych zakazów wyluzowałam i wszystko dostawała. W przedostatni dzień mówię do mojej gwiazdeczki "limit już wyczerpałaś" i  w tym momencie moje dziecko jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki odmieniło się. W domu 2 tygodnie przekomarzania, ponieważ nie chce wykonywać najprostrzych czynności jak ćwiczenie opisu minionego dnia czy umycie się . No cóż ale co niektórzy twierdzą, że dzieci tak maja. Na szczęście problem mycia nie dotyczy Łukasza :) Tydzień przed wyjazdem w góry znowu siadła na tyłku pokazując, że jest grzeczna więc naiwna mamusia wyluzowała . Podczas wyjazdu sprawa rozpoczęła się od paznokci co przeszło w efekcie końcowym do złośliwości np. podszczypywanie w samochodzie Łukasza. Ąndżelika miała nie jechać z nami, ponieważ są to wyjazdy rehabilitacyjne Łukasza. Natomiast dziewczynka zamiast dobrze bawić się robi wszystko aby atmosferę popsuć. Andżelika może mieć kochających rodziców, super firmowe ubrania czy telefon, praktycznie dalibyśmy jej wszystko za minimum, czyli w miarę chętne uczenie się (i nie wymagam piątek, tylko wystarczy zaangażowanie), dostosowywanie się do naszych poleceń, czyli jesli proszę "nie szperaj po mojej torebce"  to chyba nie jest skomplikowana czynność, mówienie prawdy tym bardziej, że np. przyznaje się, że koledze podstawiła haka, a nie mogę się dowiedzieć czy zjadła będącą na stole czekoladę. Ludzie (dzieci) czasami są w bardzo trudnej sytuacji, a pomimo tego nadal walczą o swoje marzenia. Dziewczyna zdrowa jak rydz, z niesamowitą pamięcią słuchową więc wystarczyłoby minimum chęci i naszej pomocy, którą oferujemy aby mogła wszystko nadrobić, ale ... problem jest w tym, że niczego nie potrzebuje :)

21.VIII (niedz.) Łukasz długo śpi, je śniadanie i ma dzień z laptopem. W nocy nie może zasnąć, ale grzecznie leży.

22.VIII Łukasz budzi się godz. 9:30 i ogląda CBeebies. Śniadanie 11:30 i 13:00 wychodzimy do altanki, gdzie czyta książkę pt. "Figiel", uzupełnia krzyżówki i zaległe opisy z pobytu w górach. W międzyczasie gramy w badmintona i Łukasz zalicza najpierw 100 odbić, a potem 150. Również biegamy wokół naszej łąki zaliczajac 250 m co jest dużym wysiłkiem dla Łukasza. W górach przez przypadek zakupiliśmy nowy telefon i tym razem dotykowy ze względu na Endomondo. Włodek nas zarejestrował i w chwili obecnej mam nadzieję, że ta nowośc zmobilizuje nas do większej ilości ćwiczeń, ponieważ nasza praca jest zobrazowana. Łukasz również z zainteresowaniem dopytuje np. o ilość spalonych kalorii. Koniec zajęc godz. 19:00 i laptop. Łukasz w bardzo fajnej kondycji -kontaktowy i chętny do współpracy. Niesamowite jest jak sprytnie potrafi już porozumiewać się za pomocą zastępczych słów. Podczas pracy słabo funkcjonująca mowę słuchową zastąpiliśmy skojarzeniowo-obrazową.

23.VIII Łukasz rano ogląda CBeebies i proponuje "bajki wesoła minka tak". Potem bez upominania samodzielnie ścieli łóżko, więc obiecuję mega wesołą minkę i nagła chwilówka złości. Śniadanie ok. i praca w altance godz. 13:15. Dzień słabszy niż wczoraj praca mniej chętna. Ok. godz. 16:00 wyjazd na obiad, zakupy i po naszego kotka, który też miał wakacje. Obiad w barze gdzie Łukasz od wielu lat zawsze je gołąbki. Niestety tym razem nie było sosu pomidorowego, więc wybrałam koperkowy . Łukasz trochę zjadł i zostawił. Potem zakupy, gdzie wpada w moje ręce fantastyczna książka pt. "Połącz kropki" - łączenie cyferek ale w tysiącach, więc przy okazji poćwiczy poprawną wymowę liczb. Łukaszowi w altance daję wielokolorowy długopis i rozpoczyna pierwszy obrazek. Potem 150 odbić w badmintona, krótkie bieganie i powrót do domu (bo ciemno), gdzie Łukasz miał zrobić opis minionego dnia, ale uparcie kontynuuje rozpoczęte łączenie cyferek. Laptop godz. 21:45. Zasypianie spokojne.

24.VIII Pobudka i śniadanie spokojne. Godz. 12:45 praca w altance i np. uzupełniamy "Trzecioteściki" -zadania tekstowe; robimy kolejne karty pracy z pytaniem "Jak zrobić jajecznicę ?" oraz "Ile ...?" i "Czy ...?", przy okazji tłumaczę słowo "przezroczysty";  uzupełniamy opisy z Rabki Zdrój.  Praca zakończona grą w badmintona -200 odbić. Godz. 19:30 długa kąpiel i laptop. Za nami bardzo spokojny dzień. Początkowo jesteśmy trochę rozkojarzeni, ale potem ok.

"Mamo czy dasz mi mydło" -pyta Łukasz,  więc dopytuję "które mydło ?" -odp. Łukasza  "tu zabrała tak" i pokazuje na zlew

25.VIII Poranek standardowy -CBeebies, śniadanie, ścielenie łóżka. Na śniadanie Łukasz odgrzewa sobie przygotowane wczoraj (podczas śniadania) dodatkowe 2 bułki. Tym razem ponownie przygotowuje 2 bułki i wraz z kabanosem wkłada do pojemnika. Pogoda ładna więc pracujemy w altance od godz. 12:45. Najpierw krzyżówki i karta pracy - opady atmosferyczne. Potem testy - zadania z treścią , książka pt. "Figiel", opisy z pobytu w górach (wykonane bardzo chętnie) i na zakończenie badminton zaliczone 200 celnych odbić. Początkowo jesteśmy zakręceni, więc przerwa na deser i dla odmiany origami. Najpierw 2 rybki, a potem głowa psa do którego Łukasz uparł się zrobić tułów i łapki. Również upomniał się o plastikowe oczy mówiąc

- przyniesiesz mi domek  - a miał na myśli "przynieś z domu oczy'      (Zaproponowałam zrobienie z papieru, ale Łukasz chciał takie same jak były na ilustracji)
-co przynieś ?  -dopytuję zdziwiona
- przynieś mi oczy tak
- zadaj pytanie -upominam
- mamo czy dasz mi oczy ?
- a inaczej
- mamo czy przyniesiesz oczy ?

Gdy tato podaje nam różnej wielkości i koloru dynie, to Łukasz mówi pokazując  "duża dynia, mała dynia", a potem upewnia się pokazując pokolei "i dynia tak,  i dynia, dynia, ...". Koniec zajęć godz. 19:30. Dzień bardzo udany, a co najdziwniejsze to nawet nie przeszkadza burcząca z boku kosiarka  :)

26.VIII Dzień rozpoczynam w hamaku z książką w ręku. Nad morzem podjęłam kolejną próbę przeczytania książki i jak narazie z marnym efektem. Potem naczynia i komputer . Przegladam sklepy z odzieżą i uzupełniam opisy na naszej stronie. Pobudka Łukasza ok. godz. 10:00. Humorek taki sobie, więc daje czas na przemyślenia. Śniadanie może 11:30 i w altance może 13:15. Łukasz czyta książkę, ja szykuję basen. Potem ćwiczymy rozumienie mowy poprzez rozwiązywanie testu z tekstem. Łukasz przytomnie poszukuje słów będacych w pytaniach znajdując w ten sposób poprawne odpowiedzi. Problem natomiast z pytaniem "Tekst, który przeczytałeś to pamiętnik, list, czy legenda ?". Kolejna trudność to określenie czasu . Temat ćwiczony niejednokrotnie ale wciąż jest problem, ponieważ abstrakcja i małe różnice w końcówkach. Kolejne zadanie to "Opisz pobyt w górach" i brak pomysłu więc proponuję krzyżówki. Godz. 16:30 przerwa na lody i obiad. W domu Łukasz kończy samodzielny opis z gór, ale wspieram pytaniami dodatkowymi. Również dyktuję opis kolejnego dnia z Rabki Zdrój. Łukasz chcąc zakończyć pracę proponuje badminton. Pomimo wiatru zalicza 200 odbić i robimy wolnym biegem 3 okrązenia wokół ogrodu, ale z tym bieganiem to ciężko. W minionym dniu powstały kolejne karty pracy typu domek -jest -nie jest (niebieski, okrągły, z oknem, za drzewem) i z matematyki "Masz 20 zł. Co możesz kupić ?" (http://www.wedrujaczautyzmem.pl/sites/default/files/karty_pracy_001_medi...) Początkowo praca wolna, ale potem lepiej. Dzień bardzo spokojny.

27.VIII Dzień rozpoczęty sprzątaniem i komputerem. Pobudka Łukasza 9:15, ale jeszcze podsypia. Gdz. 11:00 odgrzewanie bułek zrobionych w czwartek. W altance godz. 12:00. Włodek dolewa wody do basenu, a potem wpada na pomysł podgrzania jej grzałką. Łukasz czyta wiersz pt. "Jesienna opowieść" i odpowiada na pytania zawarte pod wierszem jak i zapisane w zeszycie. Zapytany "co rośnie na dąbie ?" nie wie. Przerwa na lody i Mirindę. Powrót do pracy, ale dla odmiany czyta swoje opisy z nad morza co robi bardzo chętnie i znowu testy. Zastanawiam się jak to jest, że ja z Łukaszem robię jeden test kilka dni, a co niektórzy w 45 minut ? Potem uzupełnia opis z gór . W miedzyczasie nagły brak światła, więc pierwsza myśl "przekombinowaliśmy z grzałką". Sprawdzamy korki, ale są w dobrej pozycji, więc Włodek sugeruje "a może to przypadek ?" i faktycznie. Godz. 15:00 Łukasz korzysta z kąpieli, a ja postanawiam poopalać się. Przynoszę ręcznik, matę i zadowolona leżę ciesząc się luzem. Wytrzymuję ... jakieś 30 minut stwierdzajac "to nie moja bajka" i idę plewić truskawki. Godz. 17:30 obiad. Prąd naprawiono więc też powróciła muzyka. Łukasz jeszcze uzupełnia krzyżówkę "Supełek" m.in. ma tekst na rozumienie mowy, czyli o wysiadajacych ludziach z windy. Przerwa na WC, więc proszę Łukasza aby przyniósł badmintona i ubrał inne buty. Długo czekam na powrót, ale polecenia zostały poprawnie wykonane smiley Na zakończenie pracy 200 celnych odbić i godz. 19:40 laptop.   Dzień bardzo spokojny W moim odczuciu jeden z fajniejszych  w tym roku.

31.VIII  Brak nastroju do pisania nawet w zeszycie, ale postaram się parę słów chociaż zamieścić. Łukasz ogólnie bardzo dobrze. Kłopoty z Andżeliką, ale o tym nie będę pisać.

28.VIII (niedz.) Pogoda ładna, więc tradycyjnie altanka. Uzupełniamy zeszyt z matematyki, ale słabo idzie więc na rozkręcenie krzyżówki a w efekcie końcowym kąpiel w basenie. Ok. godz. 16:30. Ja w tym czasie opalam się może ok. 1 h,  a potem poprawiam kartki z albumów. Łukasz co do kąpieli średnio przekonany i w moim odczuciu zalicza to jak jakieś obowiązkowe zadanie, ale momentami zadowolony.W międzyczasie dopytuje "gdzie jest obiad" tak jakby sądzac, że to danie ma zakończyć pobyt w wodzie (ale to są tylko przypuszczenia i odczucia). W każdym bądż razie zawiał chłodny wiatr i słyszę "zimno tak", więc przypominam "to wychodż". Łukasz siadł na krzesle i nagle z niczego mocniejsze odreagowanie z biciem i gryzieniem swoich rąk. W konsekwencji do picia woda, więc jeszcze jedno odreagowanie, a potem spokój. Wydaje mi się, że potem jeszcze pracowaliśmy. Wieczorem laptop, bo stwierdziłam, że woda była wystarczającą konsekwencją :)

29.VIII Dzień rozpoczynam prasowaniem i myciem naczyń.  Łukasza budzę 9:30, ale kiepski nastrój i jeszcze dosypia. W altance ok. godz. 13:00. Uzupełniamy zeszyt z matematyki i test m.in. z zadaniem tekstowym ( zad. dotyczące zakupów). Łukasz z dużym zaangazowaniem czyta swoje opisy z wakacji. Zauważając znudzenie biorę origami, a wieczorem jeszcze dyktuję opisy z pobytu w górach. Łukasz miał chwilówkę krzyku, wiec w konsekwencji zalicza 300 odbić w badmintona -gra bardzo chętna. Koniec zajęć godz. 20:30 i laptop.

Łukasz bardzo dużo pracuje. Patrzę czasem z żalem na kolejne zajęcia Łukasza i myślę sobie "kurcze ten chłopak nic prawie z życia niema. Cały czas musi się dopasowywać do różnych wymagań nie rozumiejąc "dlaczego ?".

30.VIII Brak notatki, ale ok. 13:00 altanka, gdzie odwiedziła nas znajoma więc wysłałam Łukasza na laptop. Wieczorem miałam jeszcze popracować, ale nie wyszło -brak chęci. W efekcie końcowym przeglądam materiał z gór z myślą o montażu kolejnego filmiku, a potem prasuję.

31.VIII Dzień siedemnastych urodzin Łukasza. Pobudka może 9:30 . Daję Łukaszowi jego książki w celu wybrania na sobotę tortu i koktajlu. Potem przepisuje wszystkie potrzebne składniki do zeszytu, ponieważ w ramach urodzin planujemy zakupy. Godz. 13:00 altanka -uzupełniamy zeszyt z matematyki i składamy żyrafę -origami. W godz. 15:20 - 18:00 wyjazd na zakupy i do McDonald"s. Łukasz w bardzo dobrym nastoju cheeky kontaktowy, obecny i cierpliwy np. podczas stania w długiej kolejce lub czekania na swoje jedzonko. W domu biorę Łukasza do pisania, ale w obronie staje Włodek mówiąc "Przecież on ma urodziny. Obiecałem, że po powrocie dostanie laptop" :)

Czytając moje notatki można zauważyć jak bardzo zmienne humorki przychodzą czasami dosłownie w ułamku sekundy. Będąc z Łukaszem cały czas mam większą możliwość wyłapywania gorszych nastrojów i ich korygowania, choćby dzięki metodzie behawioralnej. W metodzie tej jest ciągła manipulacja, tu nie da się ustalić ściśle określonych regół, a z drugiej strony trzeba być konsekwentnym więc wszystko na zasadzie intuicyjnego wyczucia sytuacji. W tym przypadku nie da się działać bez pomyłek, ale one też są potrzebne, bo życie jest pełne niespodzianek :)

WRZESIEŃ

1.IX Pierwszy wrzesień i nowy rok szkolny. Przeszło mi przez myśl aby Łukasz był na rozpoczęciu, ale temat odstawiłam na bok ? Łukasz będzie miał prawdopodobnie pierwszą klasę rozłożoną na 2 lata. Ilość godzin prosiliśmy o zmniejszenie do minimum, w obawie przed ponownym wyłączeniem. Udało nam się uzyskać 11 h w tym też w-f, z czego jestem bardzo zadowolona. Często słyszę, że dzieci unikają tej tak bardzo ważnej lekcji i nie rozumiem "dlaczego ?"

Powrót do szkoły, więc musimy przestawić godziny wstawania, w związku z tym pobudka od godz. 8:30. Śniadanie ok. 11-ej. W altance może godz. 12 -ta i uzupełniamy zeszyt z matematyki -obliczenia kątów, z którymi Łukasz świetnie sobie radzi. Potem czyta książkę pt. "Figiel",  rozwiązuje zadanie tekstowe do którego powstaje kolejna karta pracy, uzupełnia opisy z gór i kąpiel w basenie. Godz. 18:00 laptop. Dzień bardzo spokojny.

W Liceum powinno być wzbogacane słownictwo Łukasza przede wszystkim  na poziomie podstawowym zamiast nadal marnować czas na bezsensowne zaliczanie obszernego materiału z którego nie pozostanie ani śladu. Najważniejsze są zaległe podstawy, a reszta z czasem sama się poukłada w odpowiednią całość. Wierzę, że możemy wspólnymi siłami bardzo dużo osiągnąć pod warunkiem, że Łukasz będzie w dobrej kondycji pod względem zachowania. Mam sporo obaw i myślę, że Nauczyciele również.

05.IX ... i znowu dni uciekły  :)

1.IX Łukasza budzę godz. 8:30, ale ciężkie wstawanie. Ok. 11 -ej przygotowuje tosty i ok. 12 -ej jesteśmy w altance. Łukasz uzupełnia zeszyt z matematyki -miary kątów i czyta książkę pt. "Figiel". W międzyczasie przerwa na lody. Potem "Karty pracy" -rzeczowniki konkretne i abstrakcyjne oraz zadanie tekstowe. Uzupełniam wodą basen proponując Łukaszowi przytrzymanie szlaufa, ale nie chce. Ok. godz. 14:40 kąpiel w basenie. W domu ściera na fantazyjnej tarce ogórki. Po obiedzie patrzy pytającym wzrokiem o komputer, więc zgadzam się. Godz. 21:00 długa kąpiel i spanie.

2.IX  Andżelika idzie do szkoły bez książek i zeszytów, bo nie zapobiegała o kupno. Książek nie mamy, zeszyty są, ale nie pytała to nie dałam. Pobudka Łukasza godz. 9:00 i tradycyjnie trudno rozstać sie z łóżkiem. Na śniadanie płatki z mlekiem i czeka aby podać, ale sprzątanie samodzielne i energiczne. Godz. 11:55 w altance i "Karta pracy -gdzie siedzi mama, Łukasz i Andżelika". Potem Łukasz czyta i uzupełnia opisy z gór, rozwiązuje krzyżówki, uzupełnia zeszyt z matematyki . W międzyczasie przerwa na lody, a potem czipsy i Pepsi. Potem ... brak notatki, ale na pewno huśtanie na salce, oraz zapisy i odczytywanie różnych liczb . Z zadaniem Łukasz sobie radzi, ale pod warunkiem że myśli. Godz. 18:00 Łukasz laptop, ja długie pogawędki z Andżeliką. Ok. godz. może 21:00 mieszamy i pieczemy ciasto na torta.

3.IX Sobota i godz. 9:15 zaplanowany przez Łukasza wyjazd do Wrocławia. Śniadanie na stacji Orlen. Początek drogi z delikatnymi niezadowoleniami, wiec zastanawiam sie "czy jest sens jechać ?" Przed godz. 11 -tą stajemy obok Wesołego Miasteczka. A tam ...głucho, cicho i wszystko pozamykane więc zwątpiliśmy, czy wogóle bywa to czynne ? Na szczęście brama jakby specjalnie dla nas została otwarta udostępniając nam karuzele. Atrakcje trochę dziecięce, ale dobre i to. Pierwsza kolejka. Potem Łukasz pierwszy raz samodzielnie jedzie autodromem i w sumie super sobie radzi. Zasady różnego rodzaju wpojone więc w tym przypadku uznał, że musi jechać za mną. Potem "Fala" i "Parasolki". Kolejne rytualne miejsce to TESCO. Zakupy spokojne i m.in. kupujemy mleko kokosowe potrzebne do ciasta, zeszyty i ciekawe ćwiczenia z serii "Antystresowe kolorowanki dla dorosłych". Do kasy sporo ludzi. Włodek ustawia się i idziemy obok po smycz dla pieska, ale wciska się jakiś chłopczyk. Patrzę ma mało, więc nic nie mówię. Gdy wykładam produkty to stoi obok drepcząc niespokojnie w miejscu, a przy kasie ma za mało pieniążków więc pytam "może dopłacę". Odpowiedź wykrzyczana "Nie potrzebuję", czy coś w tym rodzaju. Po chwili pojawia się mama, która tłumaczy że chłopiec chciał zapłacić tylko ze swoich pieniążków. Sytuacja ogólnie nietypowa. Łukasz usiadł na ławce i po chwili również wydał okrzyk niezadowolenia i towarzyszaca stymulacja informująca "jestem podenerwowany". Mamy jeszcze w planach Empik i kolejne płyty z serii RMF FM, ale najpierw wychodzimy do samochodu w celu ochłonięcia. Ja też boję się zostać sama z Łukaszem. Po chwili wracamy kupując 2 płyty. Jedziemy do Mc Donald's, gdzie Łukasz nerwowo wysiada i gryzie swoją rękę, więc powrót do auta i do domu. W samochodzie jeszcze chwilówka odreagowania, a potem rozżalona minka i płacz. Patrzymy z Włodkiem na siebie, szkoda nam ale musimy być konsekwentni aby podkreślić znaczenie hasła "Gryźć nie wolno". W domu kończymy kokosowy tort urodzinowy na którym został narysowany rytualnie domek. Potem gotuje budyń na babeczki i je oozdabia. Ostatni zaplanowany deser to shake jagodowo - czekoladowy. W altance odśpiewane "Sto lat". Łukasz zjadł aż dwa kawałki ciasta, bo przecież sam je zaplanował i robił. Godz. 20:30 laptop. Dzień bardzo udany. Faziorka myślę, że moglibyśmy jej uniknąć dając wiecej czasu na posiedzenie w samochodzie przed wyjściem plus rozmowa, ale czasami szybko, szybko ... i uciekają szczegóły.

4.IX (niedz.) Poranek typowo niedzielny. Ok. godz. 13:00 wyjście na spacer do Barda. Podczas spaceru wyczuwalne napięcie okazane np. trzymaniem mnie pod rękę, ale radzi sobie i np. chwilami zaczepia do zabawy. Włodek proponuje frytki, ale mam wątpliwości. Siadamy na przystanku i Łukasz nadgryzł ręce, więc powrót do domu. Idąc analizuję "być może te ugryzienia były po to, aby wracać do domu ?". Tak naprawdę nigdy nie mam gwarancji co moje dziecko poukładało sobie w głowie. W domu w konsekwencji za dwa ugryzienia - dwa kubki wody. Godz. 15:50 uzupełniamy zaległe opisy minionych dni i ćwiczenia relaksujące "Połącz kropki -Niezwykłe obrazki".  Łukasz pracując przesłuchuje swoje nowe płyty odpowiednio z ciszając i zgłaśniając w zależności od upodobania. Praca zakończona bieżnią 1.8 km w 15 min.

 Łukasz czasami upomina się o mocne masaże  (ściskanie) dłoni, więc nadgryzanie rąk może też być też wynikiem niedowrażliwości.

yes Łukasz podczas zapisywania zdań w punktach, pilnuje dużej litery na początku zdania i po kropce oraz kropki na końcu.

5.IX Zasypiam ok. godz. 1:00 w nocy. Pobudka godz. 6:00, ponieważ muszę córkę dopilnować aby zdążyła na autobus. Pobudka Łukasza od godz. 9:00. Potem CBeebies i podnoszenie do góry nóg, oraz po odliczeniu 3, 2, 1 start puszczenie. Godz. 10:00 upominam o ubranie, więc trochę pomruków niezadowolenia, biegania i śmiechu. Potem propozycja "odpalamy tak", więc pytam "co odpalamy" i odp. "laptop tak". Godz. 10:45 upominam o śniadanie i mam mocniejsze, ale krótkie odreagowanie więc uzupełniamy opisy minionych dni. Pisanie bardzo chętne. Godz. 11:40 śniadanie.12:50 powrót do pracy i wyłączenie chichrawką. 13:25 wiersz pt. "Na wyspach Bergamuta" w krzyżówkach "Supełka". 13:55 odpoczynek z ćwiczeniami "Połącz kropki". Potem krzyżówka, czasy (przeszły, teraźniejszy i przyszły) i ... brak notatki . Godz. 18:00 badminton i 200 odbić . 18:20 laptop. 20:30 kąpiel. 22:00 długie zasypianie zakończone drobnym odreagowaniem.

Gdy Łukasz jest w lepszej kondycji to odzyskuję stabilny grunt pod nogami, czyli nabieram siły i pewności siebie co daje siłę przebicia do umiejętnego podporządkowania sobie Łukasza. Wydaje mi się, że dziecko wyczuwa naszą niepewność wykorzystując do manipulacji.

6.IX Pobudka godz. 8:30 ale siadam obok Łukasza pilnując aby nie zasnął. Śniadanie w godz. 9:50 - 10:40. 11:00 spokojna praca z Nauczycielem, ale zakończona chichrawką. Potem rozwiązujemy testy pt. "W krainie dinozaurów" z przerwa na lody i Quick Milk. 14:40 odreagowanie, więc bieżnia15 km w 23 min. 15:40 prasowanie ręczników i 16:30 krzyżówki . 17:10 opis minionego dnia i ok. 18:00 laptop. Spokojne zaśnięcie przed godz. 22:00.

yes  Łukasz bardzo wzbogacił słownictwo i rozwinął rozumienie mowy pracując na krzyżówkach "Supełka". Obecnie zdarza się, że prawie całą krzyżówkę uzupełnia samodzielnie.

Postanowiłam zmienić zasadę udostępniania laptopa. W tamtym roku było po zajęciach z Nauczycielami (nawet po jednej godzinie), ale Łukasz traktował zajęcia na zasadzie "aby zaliczyć". W tym roku szkolnym będzie obowiązkowa praca do godz. 18:00 (19:00 ...) w zależności od uzyskanej oceny w postaci minki, którą z czasem zastąpię oceną zwykłą. Będę dążyć do wprowadzenia rytualnych zasad i godzin pracy.

7.IX Pobudka od godz. 8:30. Łukasz wstaje oczywiście niezbyt zadowolony. Rozmowa z rozpisaniem planowanych zajęć. Godz. 10:00 zajęcia z Nauczycielem i jest w sumie cicho. Godz.11:00 śniadanie i ok. 12:30 j.polski z Nauczycielem, podczas którego Łukasz siedział jak zahipnotyzowany. Godz. 14:30 praca z mamą w altance, spacer do lasu (3,7 km w 50 min.) i godz. 17:30 laptop.

yes  Dzień super ! ! !

8.IX Dzień z drobną większą wpadką, ale ogólnie bardzo aktywny i udany ..................

9.IX Dzień bardzo spokojny ..............................

Pierwszy tydzień z nowymi Nauczycielami Łukasz przetrwał znakomicie. Gdyby był cały taki rok szkolny to dużo byśmy nadrobili, ale przeszłość nie daje mi wiary   smiley

10.IX Sobota więc dłuższe spanie. Praca od godz. może 12:30. Najpierw łączenie kropek. Ja w tym czasie łatam silikonem szczeliny na tarasie. Potem kontynuujemy "podzielność lilczb", uzupełniamy stronę albumową, krzyżówki i Łukasz zalicza 300 odbić w badmintona kończąć zajęcia godz. 18:30. Wieczór z laptopem. Dzień ogólnie spokojny. Były pojedyncze niezadowolenia ale opanowane skutecznie przez Łukasza.

Łukasz w chwili obecnej cały czas idzie do przodu szczególnie z porozumiewaniem się. Czasami słowa zastępcze bardzo różnia się od tych poprawnych, ale ja przeważnie wiem o co chodzi.

11.IX  Wyjazd w góry i najdłuższa w tym roku wyprawa, bo 18,26 km. Tempo Łukasza bardzo dobre, humor również, dzień bardzo udany. Gdy proponujemy obiad w barze, to Łukasz zdecydowanym głosem mówi "Nie !  McDonald"s". Tłumaczymy "tam będzie dużo ludzi i będziemy długo czekać" -Łukasz śmiejąc się dopowiada "do nocycheeky  Musieliśmy ustąpić, ponieważ wedrówkę zaliczył znakomicie . W domu 17:30 i komputer.

Łukasz zapytany "Za co dostałeś Mc Donald's ? -odpowiada "za laptop,  za mcflary,  za McDonald"s,  za lajon,  ...  "za przejście" . Odpowiedzi są błędne, ponieważ nie rozumie pytania .

12.IX Wstaję 5:30 i komputer, prasowanie, mycie naczyń. Pobudka Łukasza 9:30 i samodzielnie (bez upominania) ścieli łóżko, a potem schodzi na śniadanie. Godz. 9:49 proponuje "popisać tak" negocjując czas zakończenia pracy "o jedenastej laptop tak". Mówię "no co ty, nie", więc padają kolejne propozycje "dwunasta, trzynasta". Odpowiadam "siedemnasta" i słyszę "szesnasta, piętnasta". Godzina końcowa to 16:00. Tworzymy "karty pracy" z pytaniem "Ile ...?" i czasem (przeszły, terażniejszy i przyszły". Widząc napięcie zmieniam na krzyżówkę, a potem kolorowanki antystresowe "Krajobrazy" i uzupełniamy 4 strony opisów minionych dni. Komputer godz. 16:00. Ja sprzątanie i pakowanie.

W krzyżówce mając litery B . . T z hasłem "w parze z siostrą" (siostra i ...)  uzupełnia "BEAT".      Natomiast "cudzysłów" nazywa "nawias".

13.IX Pobudka córki godz. 5.30 i 40 minut robi przebieranki. Kolejne 40 min. śniadanie, ale nawet nie robi herbaty. Potem sprzątam i pakuję walizki, ponieważ  jedziemy do Jeleniej Góry. Wyjazd godz. 12:10. Przejazd z delikatnymi chwilówkami niezadowolenia, ale ogólnie spokojny. Ok. godz. 14-ej śniadanie na stacji Orlen -rytualne hot-dogi. Na miejscu przed godz. 15:00. Odpoczynek w pokoju i rytualnie restauracja "Sofa" i zapiekanki. W domu uzupełnia opisy minionych dni 12 i 13.IX, a potem laptop, kąpiel i omówienie z tatem na mapie planowanej trasy na 14.IX. Dzień spokojny.

14.IX  Jesteśmy w Jeleniej Górze tylko do niedzieli, w planach 7 szczytów, pogoda ładna, więc ruszamy na pierwszy wyjazd. Pobudka wcześniejsza  i wyjazd godz. 7:00. Pokonany dystans 13,5 km. Dzień rozpoczęty mocnieszym rozładowaniem po wyjściu z domu, ale chodzenie w porządku. Godz. 16:00 laptop. 19:00 antystresowe kolorowanki "Krajobrazy" i bajki.

15.IX Zaliczona trasa to 5,5 km. Nastroje Łukasza bardzo różne. Naprzemiennie śpiewa, śmieje się, wydaje różne odgłosy, ...  Czasami nie jesteśmy pewni czy dane zachowanie jest oznaką eksperymentu czy niezadowolenia czy nawet zadowolenia ? Dzień z licznymi kombinacjami więc zakaz na laptop. Przed zaśnięciem Łukasz również nie bardzo wie co ze sobą zrobić. W końcu zmusił Włodka do przytrzymania, ale krótkiego bo nagle oprzytomniał patrząc na tata trzeźwym wzrokiem. Włodek miał odczucie jakby wzrok mówił "sory tato już nie będę" i rzeczywiście bezproblemowo zasnął.

16.IX  Pierwsza noc Łukasza przespana spokojnie. Moja również spokojniejsza. Powody -po pierwsze w pokojach jest dość duszno, po drugie wszystko bardzo słychać z ulicy, a ściany mam wrażenie jakby były z papieru. Nie wyobrażam sobie mieszkać tutaj na codzień, a co dopiero w dużym mieście. Podczas spaceru wystarczy cudowny śmiech mojego dziecka i już oczy skierowane są w jego stronę.

Wyjazd godz. 8:40. Pokonany dystans to 10,5 km w ok. 4 h. Trasa zaliczona super pomimo niezbyt korzystnych warunków pogodowych. W domu godz. 15:00 i ...  laptop, wyjście na obiad i zakupy odzieżowe i laptop. Dzień sumując udany.

17.IX Dzień luźny, czyli basen, malutka górka, laptop, pisanie. Kombinacje były np. po basenie i w domu gdy poprosiłam o odstawienie laptopa, ponieważ mieliśmy zejść na lody. Dzień udany.

Praktycznie podczas całego pobytu w Jeleniej Górze były mniejsze lub większe kombinacje, przeplatane śmiechem i udanym humorkiem. Pomimo tego wyjazd udany :) Zarówno ja jak i Włodek zauważyliśmy zdecydowanie lepsze panowanie Łukasza nad gorszymi humorkami. Kiedy faziorka i przytrzymanie mogło trwać nawet do 1 h czasu. Obecnie są to chwilówki do 5 min.

Łukasz zdecydowanie lepiej funkcjonuje gdy ma więcej czasu zorganizowanego i wyżej postawione wymagania.

 

Kolejne reformy oświaty. Czy aby na pewno kolejne zmiany z korzyścią dla dzieci ? Wydaje mi się, że słabego funkcjonowania niektórych dzieci to nie naprawi, ponieważ problem w tym że od dzieci po prostu się nie wymaga. Dziecko np. nie umie czytać, pisać, 1:5 to dla niego 1 i ogólnie nie zna podstaw z kl. 4 i przechodzi do kl. 6 z całkiem dobrymi ocenami. Zadaje sobie pytanie "Jak ma być dobrze ?" Kiedyś Nauczyciel wymagał od ucznia, a jeśli nie pomagało to była skarga do rodzica. W obecnym czasie broni się dziecka, szuka bzdurnych wytłumaczeń lub obniża wymagania dzięki odpowiedniej opinii zamiast próbować pomóc. Natomiast edukacja szkolna niejednokrotnie polega na tym jak "przetrwać lekcję", a nie zdobywać wiedzę.

W dorosłym życiu nikt nie patrzy na przeszłość,  tylko albo sobie radzisz, albo nie :) Kiedyś Pani Psycholog zasugerowałam, że mam RAD. Usłyszałam "To nie możliwe, bo jestem w stałym związku". Jasne,  tyle że to Włodek trzyma w garści "nasze małżeństwo" i dzięki niemu jesteśmy wciąż razem co bardzo cenię (oczywiście pod warunkiem, że nie jestem na niego wkurzona). Ja natomiast często jestem niestabilna i sama nie wiem czego chce. Przyczyna "być może brak odpowiednio postawionych wymagań w dzieciństwie ?"

21.IX Nie piszę, ponieważ zaliczam kolejne kryzysy rodzinne i jest lekki haos. Na szczęście przyczyną nie jest Łukasz, ale Andżelika, która pozostała w domu w konsekwencji za zachowania wakacyjne. Przez 6 dni naszego pobytu poza domem oczywiście ani razu nie zadzwoniła bo obrażona.  ( ......) w tym czasie dogadza Andżelisi jak tylko może m.in. poprała ubrania, które córka miała przeprać sobie sama. Natomiast my po powrocie w kuchni zastajemy zapleśniały chleb w chlebaku, zgnitą cebulę w pojemniku, śmierdzący budyń, który pozostawiłam z nadzieja, że zostają dwie kobitki więc sprzatną, ususzone kwiaty ...

Myślę, analizuję "czy pisać, czy nie pisać ?" ale blog jest po to aby przekazywać swoje doświadczenia informując o prawdziwej rzeczywistości, a ona czasami łatwa nie jest i w tym przypadku jedno sumujące zdanie to  "adpopcja rozwala mi moje życie i małżeństwo". Sama jestem z adopcji więc sądziłam, że to nic trudnego -wystarczy kochać, bawić się z dzieckiem, dużo rozmawiać, wspierać i pomagać. Na pewno błędem moim było to, że zdecydowałam się na duże dziecko, a do tego ze sporymi deficytami . Tak uważam na dzień obecny, ale być może kiedyś zmienię zdanie przynajmniej taką mam nadzieję :)

W skrócie chociaż minione dni

18.IX (niedz.)  Kolejna trudna noc, ponieważ impreza na rynku do godz. 4:00. Okna mamy zamknięte, aby wyciszyć hałas i jest ok. , ale słychać przechodzące osoby plus gorąco w pokojach. Powrót do domu i laptop. Dzień spokojny.

19.IX

20.IX W godz. 9:40 -14:00 spokojna praca z Nauczycielami i brak notatki, ale dzien był w całości spokojny i raczej jeszcze coś robiliśmy . Laptop może 18:00 ?

21.IX W godz. 10:00 - 14:15 spokojna praca z Nauczycielami. Godz. 14:40 wychodzimy na spacer pokonując 5,3 km w 1 h. Początkowo Łukasz niechętny, więc trzyma mnie pod rękę, ale potem ok.   Wyjazd na obiad i 100 odbić w badmintona. Dzień spokojny i udany.

22.IX Pobudka godz. 8:00. Śniadanie i 10-ta siadamy do pracy. Łukasz czyta swój album i pomyślałam, że nie mamy zakładki więc robimy. Temat rysunków to "Dedal i Ikar". Łukasz zainteresowany stopionymi skrzydłami i upadkiem Ikara. Godz. 12:30 zajęcia z Nauczycielem. Przerwa, więc gramy w grę Tetris i uzupełniamy opisy dni. Godz. 14:30 spokojna praca  z Nauczycielem. Potem obiad i uzupełniamy opisy dni. Laptop godz. 18-ta. Kondycja Łukasza bardzo dobra. Praca spokojna. Chwilowe wyłączenia śmiechem. Dzień bardzo udany.

yes Łukasz pierwszy raz posługuje sie poprawnie nożem i widelcem . Wcześniej już pokazywałam, ale zawsze widelec po ukrojeniu kawałka kiełbasy wędrował spowrotem do prawej ręki. Tym razem nawet ketchup był nakładany według moich wskazówek :)

23.IX Brak notatek, ale na pewno krzyżówki, GWO -Matlandia, obliczenia -ułamki zwykłe, rysunki flag m.in. NATO,UE, ... ? Dzień bez komputera za kombinacje, ale nie pamiętam jakie ? Chyba nagła złość ok. godz. 14 -ej. Potem praca bardzo chętna i cierpliwa. Również krótki spacer. Koniec może 21-sza ?

yes "Mamo czy dasz mi filiżankę ?" - pyta poprawnie Łukasz i takie wypowiedzi zdarzają się coraz częściej

"Tato daj mi sól" - zdanie poprawne z tym, że wypowiedziane w stronę mojej osoby, bo "sól" jest skojarzona ze słowem "tata" czyli zwyczajna pamięciówka, ale pracujemy nad tym

"Czy miałem zagrzaną parówkę" -niestety nie zapisałam, czego dotyczyło zdanie

24.IX Łukasz zszedł trochę na plan drugi, ponieważ wciąż przekomarzam się z Andżeliką. Oczywiście to nie oznacza, że przestałam pracować z Łukaszem, ale na pewno jest mniejsza organizacja i niestety brakuje czasu i chęci na pisanie, nawet w zeszycie :)

Pobudka 9:30 i humorek kiepski. Godz. 11:40 Łukasz czyta streszczenie mitu "Dedal i Ikar". Momentami ładny akcent wypowiadanych zdań, oraz widoczne zainteresowanie niektórymi fragmentami. W minionym tygodniu mit wstępnie omawiałam z Łukasz i zrobił też zakładkę rysując Minotaura, labirynt i lecącego Dedala z Ikarem + opis. Oczywiście moment roztopionych skrzydeł i spadania był zabawny. Potem m.in. uzupełnia opisy minionych dni i krzyżówki, pracujemy z programem GimPlus kl. 1 (GWO) i najważniejsza rzecz to http://www.wedrujaczautyzmem.pl/sites/default/files/nowe_slowa_1_medium_...  , czyli . . .  sprawdzanie kolejnego pomysłu na lepsze przyswajanie wiedzy. Tym razem wykorzystałam sposób krzyżówkowy. Pojedyncze pogorszenie humoru, ale opanowane samodzielnie. Ja trochę pomiędzy Włodkiem, Andżeliką i Łukaszem. W efekcie końcowym ok. godz. 16 -ej laptop, aby nie męczyć zbędnym siedzeniem.

Ok. godz. 23:00 uzupełniam opisy na naszej stronie. Godz. 1:05 zmęczenie nakazuje iść spać, ale jeszcze siedzę do godz. 1:45

Tydzień szybko minął i był trochę na wariackich papierach. Moje humorki bardzo zmienne. Wtorek,środa odzyskuję grunt pod nogami i znowu tracę, odzyskujac ponownie w sobotę. 23.IX Najpierw płaczę, ponieważ Ktoś kto mi obiecał pomoc przy założeniu "Kart pracy" i olał mnie, a po chwili znowu płaczę, ponieważ wysłałam dwa e-maile z prośbą o pomoc i udało się :)

25.IX Łukasza humorki bardzo zmienne od samego rana i tak w sumie nie wiadomo o co chodzi. Początek pracy w miarę chętny, potem kombinacje. Godz. 15:50 spacer 4,7 km w 1 h i 10 min. Powrót do pracy biurkowej, która jest zdecydowanie lepsza ze względu chęć zdobycia komputera.  Praktycznie cały dzień ćwiczyliśmy matematykę z programem GimPlus, ale zadania dla lepszego utrwalenia zapisane w zeszycie. Opisu dnia nie robiłam na bieżąco. Natomiast moja pamięć jest tak słaba, że wieczorem potrafię zapomnieć, że np. byłam na spacerze :)

26.IX Godz. 6:40 Andżelika przychodzi z zeszytem, w którym jest informacja "1 ze sprawdzianu, 1,1,1 za brak zadań domowych i prośba o spotkanie z Nauczycielem". BRAWO ! 6 dni z kochająca babcią i mamy efekt końcowy . A co dopiero jakby były razem na stałe. Córka robiłaby co chciała :) Dzieci potrzebują stabilnej rodziny, jasnych regół i zasad zarówno w domu jak i w szkole. Bzdurą jest teoria "dzieci nie wolno krytykować". Szczerze mówiąc gdy córce nie pojadę po ambicji, to efekt zerowy, ponieważ  pochwały powodują nadmierne szczęście i wyluzowanie całkowite. W opiniach musi być równowaga, czyli np. możemy chwalić za byle głupotę, że dziecko samo od siebie odstawiło czy umyło talerzyk, ale gdy widzimy że jest złośliwie to nie możemy chwalić.

"Każde dziecko jest inne i wymaga innych metod wychowawczych"  Wierzę, że są dzieci którym wystarczy delikatnie zasugerować i od razu jest efekt, ale... są też takie, że można ... prosić, błagać, płakać, obiecywać przeróżne nagrody, krzyczeć, karać i na wszystko jest totalna zlewka i jak w takim przypadku wychowywać ? Szukamy wsparcia u Specjalisty i słyszymy "Pani jest starsza, mądrzejsza, proszę ustąpić". Dobra ok. mogę "ustąpić", ale zadaję sobie pytanie "w czym to pomoże i jakie bedą efekty końcowe ?"

 Pobudka od godz. 8:00, ale z pozytywnym efektem godz. 9:00. Godz. 10:10 tatuś wstępuje na śniadanie. Widząc Łukasza przy stole zaskoczony mówi "o jejku co tak wcześnie ?" Łukasz siada do swoich kolorowanek antystresowych, ale wołam do zadań z matematyki. Biorę dwa trudniejsze działania z ułamkami, w celu wymuszenia myślenia. Potem idziemy do altanki, gdzie powtarzamy pierwiastki i zdania z j. angielskiego. Myślałm, że po dłuższej przerwie będzie problem z pierwiastkami tak jak z ułamkami, że wszystko zapomniane i wymieszane, ale było ok. Również opisujemy postać Zeusa. Na dworze próbowaliśmy grać w badmintona, ale wiało więc biorę piłkę, ale odrzucanie niechętne. W domu 3 km na bieżni, obiad i godz. 18:10 laptop. Dzień spokojny

27.IX Godz. 10:00 informatyka. W godz.11:45 -14:00 fizyka i bardzo udana matematyka . Łukasz miał chwilówki śmiechu, ale większość zajęć był bardzo cichutko i dużo zrobił. Krótki odpoczynek i godz. 14:30 wyjazd do Ząbkowic na 2 h w-fu. W domu 17:30 i zasłużony laptop, ponieważ dzień i praca  bardzo udana.

"golf" -proponuje Łukasz gdy na w-fie Pan proponuje wybierz piłkę, ..................

28.IX Pobudka godz. 8:20. Planowane zajęcia od godz. 10:00, ale przesunęło nam się więc Łukasz może spokojnie posiedzieć przy śniadaniu. W godz. 11:00 - 14:00 praca z Nauczycielami. Chwilami słyszę spore dawki śmiechu, ale po chwili cichy powrót do pracy. W godz. 14:00 - 18:00 Łukasz uzupełnia opisy minonych dni, przepisuje zdania z j.angielskiego i wychodzimy na dwór, gdzie współpraca taka sobie, bo Łukasz piłkę odrzuca w miarę chętnie, ale ogólnie nie może się odkleić od ławki, czyli typowy misiek autystyczny. Czasami z podziwem myślę "Jak to możliwe, że w górach tyle dziennie pokonuje kilometrów, a tutaj problem z drobnymi ćwiczeniami". Na dworze piłka, squap i biegi (0,74 km w 9 min 45 s). Laptop godz. 18:00. Ja natomiast prasowanie, mycie naczyń, bieżnia (2,10 km w 20 min), mnożenie pisemne z Andżeliką, ale krótko ponieważ brak chęci, a ja zmuszać nie będę.

Dzień bardzo udany i aktywny :) Godz. 22:00 uzupełniam notatki w zeszycie i na stronce.

29.IX Pobudka Łukasza godz. 8:00 ale jeszcze dosypiamy do 9:00. Śniadanie ok. 10:00 i siadamy do pracy (chyba krzyżówki). Godz. może 13:00 idziemy do altanki, gdzie Łukasz czyta mit pt. "Dedal i Ikar" i uzupełnia opisy dni. Praca nam idzie bardzo słabo być może dlatego, że jestem rozkojarzona, a być może jestem "rozkojarzona", ponieważ słaba współpraca ze strony Łukasza (czasami sama nie wiem ?) . Brak chęci do współpracy, więc Łukasz upomina się o kartki DAN-MARK , taki przerywnik pracy ze szkoły podstawowej.  Przypomniał sobie o nich wraz z rozpoczęciem roku szkolnego (http://www.wedrujaczautyzmem.pl/txt/edukacyjnie). W altance Łukasz delikatnie gryzie rękę jednocześnie obserwując mnie, ale potem bawimy się dynią . Zabawę rozpoczął Łukasz mówiąc hasła "gorąca, mrozi, spalona, nuklear jądrowy,  ... haseł było więcej i było widać intensywnie myślenie w poszukiwaniu kolejnych słów. Ja na hasła (krzycząc) wyrzucam dynię. Godz. 16:00 j.angielski i sporo wyłączeń głosowych, ale chwilami jest cicho. W ramach całodniowych kombinacji pracę przedłużamy do godz. 21 z przerwą na obiad i kąpiel. Łukasz chętnie uzupełnia album wakacyjny. Dzień bez komputera.

30.IX  Pobudka godz. 9:00. Śniadanie 10:00, ale bardzo powolne. W międzyczasie Łukasz zapisuje "Listę zakupów" i śpiewa co oznacza próbę poradzenia sobie w niepasującej sytuacji. Godz. 12:00 uzupełnia opisy minionych dni. Godz. 13:00  kończymy dawno zaczęty opis ilustracji i Blusi (naszej kotki). Godz. 13:30 Łukasz czyta opisy swoich dni i robi zakładkę czerpiąc rysunki z opisów np. rysuje laptop spisując wszystkie znaki z klawiatury. Godz. 14:30 pieczemy babeczki z paczki, do których obowiązkowo musi być mleko. Godz. 17:20  spacer z psem  (3,51 km w 1 h) .  .............. Godz. 17:35 matematyka i nowy temat  "....."Dzień ogólnie spokojny i bardzo udany :

"boli tak" -mówi pokazując na rękę, ale moim zdaniem ściema

"nie dla odmiany"  -odpowiada na moją propozycję "albo dla odmiany poczytaj swoje opisy"

 

Przepraszam za wszystkie błędy i niepoprawne zdania, ale moja strona nie podkreśla błędów. Natomiast w zdaniach mam kłopoty np. z czasem, ponieważ mylę przeszły z  teraźniejszym,  przestawiam wyrazy, ... . Chcąc zdania dopracowywać utknełabym z opisami dni.

                                                                                                                                 *                                                                                     *                                                                                           *

Łukasz osiągnął bardzo dużo, ale pomimo tego cechy typowo autystyczne pozostają ...     opis przeniesiony   http://www.wedrujaczautyzmem.pl/node/324

Praca z VI.2016 r.     http://www.wedrujaczautyzmem.pl/node/259

27.VII  Skróciłam filmik Łukasza z okresu pierwszych miesięcy do 5 min i 40 s.  https://www.youtube.com/watch?v=wjOPZvrMT20  . Doszłam do wniosku, że 15 minut to zdecydowanie za długo i nawet mi się ciężko ogląda :)

31.VII   Uzupełnione 50  stron w albumie z 2015 r.   http://www.wedrujaczautyzmem.pl/albumy/rok-2015   i       11 stron z 2016 r.   http://www.wedrujaczautyzmem.pl/albumy/rok-2016

Last month stats

24.VIII  Poniżej dodałam opisy minionych dni z lipca i sierpnia (31 stron) Samodzielne opisy to np. 5.VII  http://www.wedrujaczautyzmem.pl/sites/default/files/zeszyty_opisy_dni_20...  29.VII http://www.wedrujaczautyzmem.pl/sites/default/files/28_medium_0.jpg  3.VIII http://www.wedrujaczautyzmem.pl/sites/default/files/32_medium_0.jpg . Podczas wakacji Łukasz również:  czytał "Przysłowia Polskie" i książkę pt. "Figiel",  rozwiazywał dużo krzyżówek np. "Supełka",  uzupełniał albumy,  . . .
Wakacje ogólnie bardzo udane
cheeky

Last month stats

Zapis jest ze strony Włodka, ale Łukasz również był obok.

 

Galeria: