http://dzieciom.pl/wp-content/uploads/2015/07/FDZzP_logo.jpg

_

/\/\/\ Góra Żar - sielskie klimaty ze żmijami w tle (10.08.2014 r.) 

Po przeprawie przez mroczną Jaskinię Mylną postanowiliśmy zrelaksować się wędrując po górach. Prognozy popołudniowe nie napawały zbytnim optymizmem na terenie Tatr,więc wybrałem niedalekie Pieniny Spiskie i Górę Żar (883 m.n.p.m.), która jest najwyższą górą w tym paśmie, a przy okazji zaliczoną do Diademu Polskich Gór, czyli nowego naszego wyzwania .

DPG jest programem PTTK i obejmuje zdobycie 80-ciu szczytów w Polsce. W skład nich wchodzi 27 gór które zdobyliśmy w ramach KGP i będą zaliczone na podstawie sporządzonej dokumentacji (czyli zdjęć i pieczątek z KGP). PTTK wyrzuciła z Diademu Rudawca w Górach Bialskich, ale w skład jej wchodzi Borowa w Górach Wałbrzyskich, którą w tym roku zdobyliśmy. Tak więc Góra Żar osiągneła status 29-tej góry w naszym nowym programie.

Około godz. 7-mej jesteśmy już w trasie. Dojeżdżamy do miejscowości Dursztyn, gdzie jest początek naszego wymarszu. Po drodze pytamy napotkanego Brata Zakonnego gdzie najlepiej zaparkować samochód i gdzie zaczyna się czerwony szlak. Z lekkim uśmiechem wskazuje nam parking przy kościele i ostrzega przed żmijami, których jest  ponoć mnóstwo na szlaku.

Parkujemy samochód i przygotowujemy się do wymarszu. Z pobliskiego kościoła wychodzą ludzie po mszy niedzielnej i z politowaniem spoglądają na obszarpańców nijak nie pasujących do świątecznej atmosfery.

 Początek trasy wśród wiejskich zabudowań, a potem wychodzimy w rozległe pastwiska. Przepiękny widok polskiej wsi z niewielkimi zalesionymi górami w tle. Na pochyłych terenach łąki pasą się krowy i koń, a naturalne cieki wodne w sprytny sposób wykorzystano do zrobienia poideł. Łukasz z zaciekawieniem ogląda 
drewniane konstrukcje.Wkrótce docieramy na obrzeże lasu, gdzie w cieniu drzew siadamy zjeść śniadanie. Pogoda po nieco pochmurnym poranku poprawia się i przygrzewa słoneczko.
Ruszamy dalej płaską drogą, ale w wkrótce mamy wspinaczkę wąską błotnistą ścieżką, zarośniętą po bokach wysokimi chwastami, gdzie trzeba uważać aby nie wywrócić się. Zgrozy dodaje fakt, że Andżelika natrafia na żmiję, która na szczęście szybko ukrywa się w zaroślach. Od tej pory jednak nasza uwaga jest bardziej wyczulona i stawiamy ostrożnie nogi. Spadzista droga nie chce kończyć się i trud wspinaczki daje nam się we znaki tym bardziej, że nie ma miejsca aby usiąść. Łukasz dzielnie podchodzi bez najmniejszego objawu niezadowolenia.
Docieramy w końcu do miejsca, gdzie bujna roślinność ma swój koniec i ścieżka wiedzie po płaskim i suchym terenie wśród wysokiego świerkowego drzewostanu.
Tu napotykamy mnóstwo wywróconych przez wiatr drzew, które omijamy szerokim łukiem, lub przechodzimy przez nie.
Z wilkipedii miałem informacje o starej baszcie, która powinna znajdowąć się tuż przed szczytem. Niestety nigdzie jej nie widać, a według moich obliczeń pokonaliśmy już spory kawałek trasy. Ścieżka opada stromo w dół co mnie niepokoi. Agnieszka z dziećmi siada na wywróconym drzewie, a ja udaję się na mały rekonesans i stwierdzam, że jednak mineliśmy już nieoznakowany szczyt i musimy zawrócić. W miejscu które wydaje mi się najbardziej wyniesionym, robię pamiątkowe zdjęcia. Jest tam też wąski widoczek na zalew czorsztyński.
Postanawiam, że drogę powrotną odbędziemy poprzez najbardziej łagodne zejście z lasu na łąki i pastwiska, a stamtąd na orientację dotrzemy do Dursztynu.
W pewnym momencie wyskakuje na nas olbrzymi pies mieszanej rasy i zdezorientowany naszą obecnością zaczyna ujadać, ale wycofuje się nieco. My stoimy jak wmurowani.  Za nim pojawia się właścicielka z drugim psem, który również beztrosko jest pozbawiony smyczy. Dyskusje o zakazach puszczania psów w lesie daruję sobie, natomiast pytam o Górę Żar i basztę. Okazuje się, że baszta była drewniana i dawno już jej nie ma, a nasz szczyt był w miejscu w którym myślałem.
Bez zbędnego wdawania się w dalsze dyskusje schodzimy w dół suchą ścieżką, bo psy cały czas na nas warczą i niebezpiecznie doskakują, a właścicielka widać ma średni wpływ na ich działania.
Przy końcu lasu odpoczywamy przed wyjściem w łąki i pełne słońce. Z daleka widzimy pasmo Tatr. Widok nieciekawy, bo widać że szaleje tam niezła nawałnica. Obawiamy się, że może ona dotrzeć do nas więc ruszamy dalej.Schodzimy wśród niskiej roślinności w kierunku niedalekiej zabudowy gospodarskiej. Tam wchodzimy na polną drogę i podążamy w stronę naszego parkingu. Odległość jest jednak spora, a my nie podążamy wytyczonym szlakiem, więc napotykamy na przeszkody w postaci ogrodzeń pastwiskowych z drutu. Badam czy nie są podłączone do prądu, ale wszystko jest w porządku. Teren staje się jednak bardziej podmokły i Agnieszka wpada jedną nogą po kostkę w błoto, które jest na tyle lepkie ,że oblepia grubą warstwą jej nogę. Śmieję się, że doświadczyła zdrowotnej kąpieli błotnej i to za darmo.
Przechodzimy koło zabudowy przy której ujada olbrzymi biały pies. Mijamy go szybko w obawie aby nie urwał się z łańcucha. Na końcu ostatnia przeszkoda z drutu i tym razem Agnieszka doświadcza krótkiego wstrząsu.Znowu zanoszę się śmiechem, że dodatkowo dostarczyłem jej leczniczych prądów diadynamicznych i oczywiście wszystko w darmowym pakiecie.
Pozostała część grupy przechodzi pod drutem bez szwanku.Humory dopisują nam niesamowicie.
Niedaleko widać pierwsze zabudowania Dursztyna i przyspieszamy nieco, bo z boku słychać pierwsze pomruki nadchodzącej burzy.
W wiosce staram się znaleść miejsce gdzie podbić pieczątki. Niestety sklep jeszcze zamknięty, a uroczy kościół wprawdzie jest pootwierany na wskroś, ale nie ma w nim żywego ducha nawet w zachrystii. Jesteśmy zdziwieni, że nie boją się złodziei.
Wsiadamy do samochodu i po ruszeniu Agnieszka podpowiada mi, że mogę podbić pieczątki u sołtysa. Zatrzymuję się więc i udaję się do niego. Sołtysem jest bardzo miła Pani która użycza swojej pieczątki i jest bardzo zainteresowana naszymi wyczynami.
W międzyczasie otwierają sklep, więc zaopatrujemy się w lody i napoje.
Droga do Zakopanego koszmarna. Dostajemy się w megakorek już przed Białym Dunajcem, a potem w drugi przed wjazdem do Zakopanego. Okazuje się,że przeszła tędy ogromna nawałnica i pozalewało mnóstwo ulic i domów. Trzeba było również uważać na mnóstwo przejeżdżających na sygnale Straży Pożarnych i Karetek Pogotowia.
Po dojeździe do Kościeliska postanowiliśmy wstąpić do znajomej Karcmy Holny. Niestety ruch tego dnia jest duży i trzeba długo oczekiwać na zamówienie, ale
nie chce nam się już zmieniać miejsca. Doczekujemy się na nasze zamówienie, ale tym razem nie zachwycają nas smaki tej kuchni.
Po obiedzie do domu na zasłużony odpoczynek. 
                                                                                                                            Włodek
 
Galeria: 
Wyjście z Dursztynu
Poidło
Między łąką, a lasem.
Wspinaczka wąską ścieżką.
Na żmijowej ścieżce.
Widok na Tatry z płaskowyżu przed Górą Żar.
Na szczycie Góry Żar.
Przed zejściem na łąki.
Zejście.
Schodzimy na łąki.
Na łące przy Osadzie Czarne.
Przejście terenowe z przeszkodami.
Przez prywatne tereny.
Sielskie klimaty.
Na drodze do Dursztynu.
Finisz.
Przed sklepem w Dursztynie.
Wnętrze Kościoła w Dursztynie.